wtorek, 6 maja 2014

Tak żyli ludzie niedaleko Kostrzyna dwa tysiące lat temu

Osiedlili się tu, bo w pobliżu jest rzeka. Jedli m. in. ryby i raki. Mieszkali w drewnianych chatach, często razem ze swoimi zwierzętami. Teraz ich historię na nowo odkrywają archeolodzy.


Dwie fibule (prototypy dzisiejszej agrafki) wykonane z brązu, noszone w III-IV w. n.e.
Foto: Jakub Pikulik


Z pozoru nic wielkiego. Zwykła łąka, w sąsiedztwie kilka dużych hal produkcyjnych. I właśnie przy okazji budowy kolejnego zakładu trzeba było zbadać teren. Bo to właśnie tutaj w pierwszych wiekach naszej ery założono osadę, w której mieszkało kilkaset ludzi. - Może nawet więcej. Teraz ciężko to stwierdzić ze stuprocentową pewnością - mówi Krzysztof Socha, archeolog z Muzeum Twierdzy Kostrzyn w Kostrzynie. To on kierował trwającymi od października zeszłego roku do marca tego roku wykopaliskami. Poszukiwacze tajemnic zakopanych w ziemi pracowali niemal codziennie. Zima okazała się dla nich łaskawa, dlatego wykopaliska zakończono stosunkowo szybko.


Ale na początek trochę historii. Pierwsze wzmianki o archeologicznych znaleziskach w tym miejscu pochodzą z 2005 roku. To wtedy dwóch mieszkańców Kostrzyna: Krzysztof Liszewski i Jan Litowczyk, na hałdach ziemi znaleźli pozostałości kultury sprzed niemal dwóch tysięcy lat. Ich zainteresowanie historią doprowadziło do tego, że trzy lata później, w 2008 r., przy okazji rozbudowy firmy ICT Poland, zaczęto skrupulatnie badać łąkę. I znaleziono pozostałości osady. Konkretnie: 164 paleniska, dziewięć jam (służyły np. jako magazyny żywności), trzy piecie, pozostałości kilku budowli drewnianych, 14 studni i... grób psa. Były naczynia ceramiczne, fragmenty narzędzi, ówczesną biżuterię, części ubioru, kilka monet, w tym dwie rzymskie. W 2014 r. niedaleko miejsca, gdzie rozbudowywało się ICT, ma powstać nowa firma. I archeolodzy znowu mieli pełne ręce roboty.


Próżno szukać w ziemi kawałków drewna. Przez ten czas pale całkowicie się rozłożyły. W ziemi zostały po nich tylko takie, ciemne ślady


Ozdoba stroju (fibula) wykonana z brązu, noszona przez ludność kultury jastorfskiej w II-I w. p.n.e.
Import z terytorium Bornholmu bądź Jutlandii.
Foto: Jakub Pikulik


- Okres świetności osady szacujemy na czas od drugiego do początku czwartego wieku naszej ery. Przez archeologów te czasy nazywane są okresem wpływów rzymskich - mówi K. Socha. Ale ludzie osiedlali się w tym miejscu już dużo wcześniej, jeszcze w epoce kamienia, czy w czasach kultury łużyckiej, pięćset lat przed naszą erą. Pracę archeologów w tym miejscu podglądamy kilka razy. - Tu widać w ziemi bardzo dobrze zachowane miejsca po drewnianych palach - mówi. Dla laika nic wielkiego. Ot, ciemniejsza ziemia w kształcie okręgu na tle żółtego piachu. Ale takich ciemnych okręgów jest więcej. Gdy się przyjrzeć, układają się w regularny, prostokątny kształt. To prawdopodobnie pozostałości chaty sprzed dwóch tysięcy lat.


- Próżno szukać w ziemi kawałków drewna. Przez ten czas pale całkowicie się rozłożyły. W ziemi zostały po nich tylko takie, ciemne ślady - tłumaczy archeolog. Chaty były duże, mieszkały w niej całe rodziny, w środku często było palenisko, a w pobliżu studnia. Często chaty łączone były z zabudowaniami gospodarczymi dla zwierząt. Może i warunki życia i zapach nie były zbyt przyjemne, ale za to zwierzęta zapewniały ciepło. Pozostałości osady są widoczne jeszcze lepiej, gdy wchodzimy na jedną w wysokich na trzy metry hałd ziemi. Teraz bardzo dobrze widać zarysy domów, palenisk, a nawet wyłożonej kamieniami ścieżki. - Ludzie osiedlili się tutaj, bo w pobliżu przepływała rzeka, czyli obecna Odra. Ale wtedy mogła płynąć całkiem inaczej. Na pewno rozlewała się po tych terenach. Ludzie mieli blisko, żeby łapać ryby czy raki. To między innymi nimi się żywili - wyjaśnia nasz rozmówca. Oglądamy też pozostałości po studniach. Nie takich, jakie wyobrażamy sobie obecnie, głębokich na kilkanaście metrów dziur w ziemi. Tu studnia miała półtora, maksymalnie dwa metry głębokości. W pobliżu płynęła rzeka, więc woda była tuż pod powierzchnią ziemi. Nie wiadomo, dlaczego jedna ze studni była nieukończona. Wiemy, że jej budowa nie doszła do skutku, bo na dnie nie było cembrowiny, czyli drewnianych belek, wzmacniających dno studni i zabezpieczających wodę przed zamulaniem.


Fragment grotu strzały wykonany z brązu. Uzbrojenie tego rodzaju używane było 
przez ludność kultury łużyckiej (VIII-V w. p.n.e.).
Foto: Jakub Pikulik


Takich osad wzdłuż Odry było więcej


Wiadomo na pewno, że takich osad wzdłuż Odry było więcej. Na południe była ta, z której swój początek wziął Kostrzyn. Jeszcze dalej na południe była osada w Górzycy. Z kolei na północ była osada na wysokości obecnego Kaleńska. - Ludzie osiedlali się wzdłuż rzek, bo dawały im one pokarm i wodę. Poza tym ułatwiały nawigację. Łatwiej było się poruszać wzdłuż brzegu rzeki, niż błądzić po gęstych lasach - tłumaczy archeolog. O tym, że przez osadę podróżowali ówcześni handlarze, świadczy znalezionych tutaj pięć monet rzymskich. Mimo upływu blisko dwóch tysięcy lat wybite na nich wizerunki rzymskich władców wciąż są czytelne. Mieszkańcy osady lubili dobrze wyglądać. Dowód? W ziemi znaleziono metalowe spinki do szat, czy ozdoby ciała.


Choć archeolodzy odkryli sporo tajemnic dawnej osady, to na jej terenie znaleziono tylko trzy groby, w których złożono spalone szczątki ludzkie. Gdzie reszta? Przecież tak duża osada musiała mieć swój cmentarz. Na razie go nie odnaleziono. Być może nie zostanie odnaleziony już nigdy. Może wybudowano na nim jedną z licznych w okolicy firm z Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej? A może cmentarzysko znajduje się na niezbadanym jeszcze terenie? Jedna z hipotez mówi, że mogło być ulokowane w pobliskim lasku, na niewielkim wzniesieniu terenu. Byłoby wówczas oddalone od osady o 400-500 metrów.


Choć archeolodzy odkryli sporo tajemnic dawnej osady, to na jej terenie znaleziono tylko trzy groby, w których złożono spalone szczątki ludzkie. Gdzie reszta? Przecież tak duża osada musiała mieć swój cmentarz. Na razie go nie odnaleziono.


Fragment bogato zdobionego naczynia ceramicznego wytworzonego 
przez ludność kultury łużyckiej (V w. pn.e.)
Foto: Jakub Pikulik


Badacze historii są pewni, że Kostrzyn i jego okolice skrywają jeszcze wiele tajemnic. - I może na nie trafić dosłownie każdy. Czasem wystarczy wbić łopatę w swoim ogrodzie, by natknąć się na ślady ludzi, mieszkających tu przed laty - mówi Krzysztof Socha. W badaniach osady sprzed dwóch tysięcy lat pomagali mu: Marlena Dobrzańska, Krzysztof Liszewski, Ireneusz Nalewajczyk, Aleksandra Rakoca, Piotr Rozbiegalski, Julianna Sójkowska-Socha, Marian Szyba i Mateusz Zacharewicz.


Autor: Jakub Pikulik








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz