sobota, 3 maja 2014

Opętanie i nawiedzenie, złe duchy i demony

Opętanie jest jednym z podstawowych zjawisk znanych religiom pierwotnym i kultom ekstatycznym (gr. ekstasis = "wyjście z (ciała)", oddanie własnego ciała do dyspozycji komuś innemu). Opętanie to jedna z form nawiązywania kontaktów z innym światem: zaświatem - jeśli chodzi o opętanie przez ducha (dusze) zmarłych, światem bogów, bóstw lub demonów - jeśli chodzi o opętanie przez istoty boskie.

Południca
Autor: Ortheza

Religie nie traktują zatem opętania jednoznacznie, uznając je za doświadczenie dobre (również nawiedzenie) lub złe. Abstrahując już od faktu, że kategorie "dobra" i "zła" w religiach pierwotnych nie są ściśle określone (są dalece relatywne), opętanie, w zależności od tego, jaką funkcję pełni, może uchodzić za dar lub przekleństwo, chorobę lub środek leczenia z choroby.[1]

W szamanizmie opętanie występuje zarówno jako zjawisko patologiczne (nawiedzenie przez złego ducha, który jest przyczyną cierpień i nieszczęść dotykających nawiedzonego), jak również jako stan łaski (nawiedzenia przez bóstwa, duchy, prowadzące szamana w formie podróży ekstatycznej do świata bogów i zmarłych przodków, zdradzających mu tajemnice powstania i urządzenia kosmosu).

Religie pierwotne wypracowały zatem obrzędy (najczęściej przybierające formę tańca ekstatycznego) służące zarówno sprowadzaniu opętania, jak i usuwaniu go. [2] W praktykowanych do dzisiaj (głównie w Brazylii, na Haiti, na Kubie) religiach afroamerykańskich (łączących w synkretycznej formie pierwotne religie Afryki z wyobrażeniami chrześcijańskimi: voodoo, santeria, candomblé) opętanie odgrywa rolę podstawowego fenomenu życia religijnego: stan opętania, sprowadzany podług ściśle określonych form podczas obrzędowego zgromadzenia społeczności wiernych, przebiega w formie kontrolowanego i ściśle zinstytucjonalizowanego tańca ekstatycznego; tak praktykowanemu opętaniu przez jedno z bóstw (Orisza) może ulec kapłan, osoba uważana za medium czy zwykły uczestnik obrzędu.

U Słowian demony wcale niekoniecznie (podobnie jak ludzie) musiały być "złe". Były to "byty nadprzyrodzone, które w mitologii słowiańskiej zajmowały pozycję pośrednią między bogami a ludźmi (między sferą ziemsko-ludzką, materialną a sferą boską, czysto duchową, czyli zajmowały miejsce w sferze astralnej), o cechach na wpół ludzkich i na wpół boskich. Podobnie jak w mitologii greckiej pierwotnie pojęcie to miało więc charakter ambiwalentny, stanowiło zarówno pozytywne jak i negatywne określenie nadludzkiej istoty - demony bywały groźne, ale i dobrotliwe (jako takie pełniły na przykład funkcję duchów opiekuńczych; mogły się przyczynić do zyskania przez człowieka bogactwa i władzy, ale też do utraty zdrowia, a nawet życia). Często pełniły też funkcję strażników chroniących określone terytorium (np. ostępy leśne, akweny wód lub rzek). Demony takie często przedstawiano w postaci półludzkiej i półzwierzęcej."


Rusałki
Autor: Konstanty Makowski. Rusałki. 1879


Podobne określenie funkcjonowało również np. w mitologii rzymskiej. Genius loci było swego rodzaju siłą władającą albo opiekującą się danym miejscem, sprawiającą że jakaś przestrzeń była jedyną w swoim rodzaju. Współcześnie miejsca te określa się jako szczególne, o wyjątkowej atmosferze - generują niezwykłe zjawiska, odczuwalnie przyciągają lub odpychają poszczególne osoby, wpływają na rozwój talentów.[3] Ponadto wiele wyobrażeń demonicznych odwołuje się do postaci, które na ogół są człowiekowi życzliwe, a szkodzą mu jedynie w słusznym gniewie (np. tym, co rozmyślnie lub mimowolnie im się narazili), m.in. skarbniki. Poza tym nawet złośliwego demona można sobie ująć i zasłużyć na jego wdzięczność... Kiedy indziej można go znów zmusić do okazywania pewnych usług, na drodze fizycznego nad nim zwycięstwa albo za pomocą podstępu czy też magicznych zabiegów.[4]

W wierzeniach Słowian odrębną grupę (zdecydowanie bardziej szkodliwą) stanowi część demonów (czy raczej półdemonów) powstałych niejako z przeobrażenia (zwykle pośmiertnego) człowieka - twory pozostające w ścisłym związku z określonymi ludźmi czy też z ich duszami. Jako, że według Słowian elementów duchowych w człowieku jest więcej niż tylko jeden (a ich los pośmiertny może być różny)[5], demon taki powstawał w wyniku zakłócenia procesu polegającego na opuszczeniu przez te elementy duchowe ciała w czasie zgonu. Człowiek do normalnego funkcjonowania potrzebuje bowiem wszystkich tych elementów duchowych.

W przypadku gdy po śmierci ciała nie opuszczą wszystkie te elementy (w wędrówce do Nawii i Wyraju proces opuszczenia ciała przez któryś z tych elementów zostanie zakłócony), wówczas jeden z nich powodować może częściowe, połowiczne ożywienie tegoż ciała. Czasem też, jeden z takich elementów duchowych, zamiast trafić do Nawii lub Wyraju mógł, po opuszczeniu własnego ciała wstąpić w inne (powodując wspomniane wcześniej tzw. opętanie lub nawiedzenie).

Strzygoń
Autor: puzon999


Biorąc pod uwagę powyższe, wyodrębnić można kilka przypadków powstawania tego rodzaju istot (w odpowiednio sprzyjających okolicznościach), z czego główne dotyczą sytuacji gdy:

- w czasie śmierci, ciało opuszczają wszystkie te elementy duchowe (pierwotnie się w nim znajdujące), lecz któryś z nich (z jakichś powodów) nie może przez jakiś czas trafić do docelowego miejsca swego przeznaczenia (np. do Nawii) - mamy wówczas błąkającą się duszę (widmo);


- w osobę żyjącą (posiadającą wszelkie własne aspekty duchowe) wstąpi obcy element duchowy (p. przypadek pierwszy) - wówczas może to zostać zaklasyfikowane jako opętanie lub nawiedzenie.

- w osobę żyjącą wstąpi obcy (nie koniecznie ludzki) element duchowy, zastępując (osłabiony lub utracony np. w wyniku uroku lub na skutek gwałtownego, silnego przeżycia, np. strachu) jeden z dotychczasowych własnych elementów - uzyskujemy np. zwierzołaka (osobę wykazującą stale lub okresowo, wyraźne fizyczne lub psychiczne, cechy zwierzęce);

- w czasie śmierci ciała nie opuścił któryś z tych elementów duchowych (nie opuściły ciała wszystkie elementy duchowe) - powstawał demon (najbardziej powszechne - np. wampir), którego żerowanie na żywych, wynika zazwyczaj z potrzeby zapełnienia brakującego elementu witalnego;

- w czasie śmierci ciało opuściły wszystkie te elementy duchowe (pierwotnie się w nim znajdujące), a następnie w ciało to wstąpił obcy element duchowy (p. przypadek pierwszy) - dość rzadkie, jako że nastąpić to może zazwyczaj w krótkim czasie po opuszczeniu ciała przez pierwotnie się w nim znajdujące elementy duchowe;

I stąd właśnie w wierzeniach Słowian tak bogata ilość tego rodzaju bytów, które zazdroszcząc w pełni żywym, zazwyczaj były wobec nich nieprzychylne lub wręcz wrogo nastawione.


Topielice
Autor: Arthur Rackham

Człowiek od wieków (a także współcześnie) poszukuje więc najlepszych sposobów na ochronę przed nimi... W formie amuletów, talizmanów, zaklęć i obrzędów... A niektóre z nich, wypracowane na drodze wieloletniej tradycji, maja całkiem racjonalne podstawy - a co najważniejsze, są skuteczne. Przykładowo komuś nawiedzanemu przez nocną zmorę, wywołującą duszności i wrażenie ucisku na piersiach, zalecano położenie u wezgłowia jakiegoś ostrego przedmiotu (np. noża) lub „oszukanie” zmory poprzez odwrotne ułożenie się na łóżku - nogami na poduszce... Oba sposoby zmuszały nawiedzonego przez zmorę do pobudzenia lub poprawienia krążenia (przez wstanie z łoża lub przyjęcie stosownej pozycji). Przy czym podobnych rytuałów doświadczeni wołchwowie i szamani (także współcześni) znają zapewne znacznie więcej...

Także stosowane przez szamanów zioła i minerały (poza formą aplikacji) w czym istotnie różnią się od większości współcześnie dostępnych medykamentów znanych nam choćby pod postacią tabletek? Podobnie jeśli chodzi np. o zdrowie psychiczne, o które współcześnie zadbać można na wiele rożnych sposobów - np. przez właściwie dobrany relaks czy wypoczynek... Większość z nich niewiele się różni od praktyk szamańskich (a wręcz z nich się wywodzi) - np. fitoterapia, aromaterapia, muzykoterapia i inne... Również wiele z dawnych praktyk tzw. medycyny naturalnej (uznawanych przez długi czas za czary i jako te nie posiadające racjonalnych podstaw) zostało współcześnie zrehabilitowane i są powszechnie praktykowane – np. akupunktura.

Ktoś mógłby więc całą tę wiarę w demony skwitować wzruszeniem ramion i określić wyłącznie jako zabobon. To, co mityczne, traktowane jest bowiem w naszej cywilizacji jako przeciwieństwo tego, co prawdziwe. Mit stał się czymś w rodzaju worka, do którego wrzuca się klechdy, stare wierzenia, fantazje z ery dzieciństwa ludzkości. Współczesny, wykształcony człowiek uważa, że nauka demaskuje mity, odsyła je do muzeum opatrzone etykietą: Historia, przeżytek myśli ludzkiej. Tymczasem - wbrew tej obiegowej opinii - nauka wcale tak nie postępuje. Po pierwsze dlatego, że nie jest niewdzięcznicą, a mitowi w dużej mierze zawdzięcza swoje istnienie. Gdy pierwszy raz w dziejach świata ludzie podeszli bowiem rozumowo do mitycznej materii, narodziły się filozofia i nauka, które zresztą wówczas stanowiły jedno. Tymi pionierami racjonalizmu byli Grecy...[6]

Nauka wiele już udokumentowała, sklasyfikowała i opisała, lecz znacznie więcej nadal jeszcze pozostaje do zbadania (przy czym nigdzie nie jest powiedziane, że kiedykolwiek uda jej się opisać wszystko - nasz ludzki umysł nigdy bowiem nie będzie w stanie w pełni ogarnąć całego metawszechświata) i w tych sferach pojawia się wiara (jako swego rodzaju intuicyjna próba ogarnięcia otaczającego nas świata), która często jest przyczyną do przeprowadzenia kolejnych prób naukowego poznania danego aspektu. Nie należy też przy tym zapominać o wielopłaszczyznowym postrzeganiu pewnych zagadnień... To, że nauka w inny sposób opisała dane zjawisko, tym samym niejako pozbawiając jej pierwotnej magii nie oznacza, że to zjawisko przestaje funkcjonować lub dany proces natury zaczyna przebiegać w inny sposób (tylko dlatego że zmienił się nasz sposób postrzegania go). Przykładowo, dla naszych słowiańskich przodków czymś oczywistym była świadomość istnienia życiodajnej energii słonecznej, co w pełni potwierdza współczesna nauka udowadniając np., że ograniczona ilość światła słonecznego powoduje pogorszenie naszego nastroju, a nawet depresję jesienno-zimową... Współczesny opis naukowy jest bowiem tylko kolejnym, specyficznym, na swój sposób magicznym opisem tych samych zjawisk...



Bobołak
Autor: Jarosław Musiał

…A demony? Czy odeszły, przeminęły, skoro współcześnie praktycznie już się ich nie spotyka? Czy aby na pewno? Czy nie dostrzegamy czasem drobnego ruchu kontem oka? Sylwetki dziwnej postaci? Niepokojącego cienia? Być może po prostu tylko znacznie lepiej się ukrywają... A być może wcale nie muszą skoro nieraz, nie potrafimy dostrzec nawet drugiego człowieka... Być może też, znalazły świetne bezpieczne miejsce, w niejednym z nas...

Autor: Ratomir Wilkowski








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz