czwartek, 15 maja 2014

Slavika - stań do walki o słowiańskie ziemie z potworami, demonami i Germanami!

Rodzima słowiańska kultura stwarza niewyobrażalne pole do popisu dla różnego rodzaju twórców – poczynając od pisarzy literatury z gatunku fantasy czy political fiction po twórców gier komputerowych.


Gra Slawika

Gra Slawika
fot. rebel.pl


Któż z nas bowiem, władających słowiańskim językiem, nie zechciałby zanurzyć się w świecie, w którym wciąż żywa jest słowiańska magia? Zmierzyć się z licznymi potworami i demonami zamieszkującymi nieprzebyte bory lub też śledzić wydarzenia w świecie alternatywnym, w którym Mieszko nie przyjął chrztu i wspólnie z ościennymi, również pogańskimi krajami przeciwstawia się zbrojnemu napływowi obcej religii? Dotychczas motywy te wykorzystywano stosunkowo rzadko, a i to w sposób raczej dość mało udany. Od pewnego czasu daje się jednak odczuć powiew świeżości i pewne idące za nim zmiany.


"Nad słowiańską ziemią zaczął kłaść się mroczny cień. Potężny amulet Slaviki, chroniący do tej pory mieszkańców, od śmierci Księcia leżał pozbawiony mocy. Jedyne dziecko władcy, córka, była jeszcze zbyt młoda by związać się z amuletem i przejąć rodowe brzemię. Do dnia rytuału pozostało jeszcze kilka miesięcy – dopóki córka księcia nie wypełni amuletu swą życiodajną siłą, rody same muszą ochronić mieszkańców przed złem wypełzającym z mokradeł i pieczar. Wojownicy wyruszyli by bronić zagrożone osady, by ukoić duchy przodków, by dowieść iż to właśnie ich ród jest godzien zaszczytu wydania jednego ze swych synów za młodą księżniczkę, która wkrótce zwiąże się z amuletem i będzie dysponowała ogromną mocą Slaviki"* Tak wygląda fabularne wprowadzenie do wydanej w 2012 r. gry Slavika firmy Rebel, zaprojektowanej przez Marcina Wełnickiego i zilustrowanej przez Jarosława Noconia.


Przesyłka, która do nas dotarła w ciągu zaledwie kilku dni, zwróciła uwagę szczególnie solidnym jej zabezpieczeniem przed uszkodzeniami. Po przedarciu się przez papier pakowy i wielokrotne warstwy bąbelkowej folii oczom naszym ukazało się stosunkowo niewielkie, wykonane ze sztywnej tektury, kolorowe pudełko. Ilustracja na górnej pokrywce przyciąga wzrok na dłużej i tylko pogłębia ciekawość oraz chęć zajrzenia do środka… Wewnątrz odkrywamy dwie instrukcje (polsko~ i anglo~ języczną), kilka arkuszy tekturowych wytłoczek, z których należy wypchnąć plansze punktów oraz kilkanaście żetonów do ich oznaczania, oraz najważniejsze – zafoliowane karty. Instrukcja nie jest ani specjalnie skomplikowana ani zbyt obszerna i już w trakcie jej pierwszego czytania, dokonać można wstępnej segregacji kart.

Do dyspozycji otrzymujemy 30 kart bohaterów – po sześciu przedstawicieli każdego z pięciu rodów, 54 karty potworów, 6 dwustronnych kart krain, 15 kart skarbów mogących zostać odkrytych w tychże krainach, 5 kart faz księżyca oraz 10 kart pomocy (pięć dla każdego dedykowanego języka, po jednej dla każdego gracza)…


Gra dedykowana jest dla osób mających minimum 10 lat i rzeczywiście mój syn, będący dokładnie w tym wieku nie miał najmniejszego problemu z opanowaniem reguł rozgrywki. Co istotne, jest to jeden z tych niewielu produktów, w które grać mogą wspólnie zarówno dzieci jak i ich rodzice, i niezależnie od wieku bawić się przy tym równie dobrze. Mechanika gry jest prosta, ale nie prostacka. Wymaga opanowania podstawowych zasad działań matematycznych, zapamiętania kilku symboli oznaczających zdolności bohaterów jak i potworów, trochę strategicznej logiki oraz momentami większego niż zwykle skupienia uwagi.


W zależności od liczby graczy do dyspozycji mamy 3 lub 6 krain, w których równocześnie toczy się rozgrywka. Polega ona na turowym dokładaniu z jednej strony krain bohaterów, a z drugiej potworów. Po osiągnięciu dopuszczalnej ich liczby w danej krainie dochodzi do starcia, czyli rozliczenia potyczki. W przypadku wygranej bohaterów, za zdobytą krainę otrzymujemy punkty chwały przypisane krainie oraz dodatkowe za ukryty w tejże krainie skarb. W przypadku wygranej potworów, kraina wraca do stanu początkowego i rozgrywkę o przypisane jej punkty chwały należy zaczynać od początku.


Rozgrywkę uatrakcyjniają rozmaite zdolności przypisane niektórym krainom, bohaterom oraz potworom, mające wpływ zarówno na przebieg poszczególnych tur, jak i na końcowe rozliczanie krain. Dzięki temu gra nie polega wyłącznie na mechanicznym wykładaniu kart i sumowaniu punków, ale dodatkowo nabiera elementów strategii. Zarówno na początku, w trakcie, jak i na końcu tury obserwować musimy zarówno karty znajdujące się na stole jak i te trzymane w ręku. Okazać się bowiem może, że w pewnym momencie korzystniejsze będzie dla nas w danej krainie zwycięstwo potworów, niż zagarnięcie maksymalnej liczby punktów chwały przez przeciwnika.


Slavika to w pełni udany debiut. Gra się przyjemnie, a czas przy niej zlatuje zaskakująco szybko. Tym samym jeśli szukacie prezentu zarówno dla młodszych jak i starszych zwolenników tradycyjnych gier niewymagających prądu, to Slavika jest tu doskonałym wyborem, dodatkowo śmiało mogącym konkurować ze swoimi komputerowymi odpowiednikami. 

Jeśli natomiast dotarliście do końca tej recenzji, to sami również nie będziecie zawiedzeni decydując się na jej zakup. Choć prezentowana Slavika to samodzielny produkt (nie wymagający dokupowania dodatkowych kart, by w pełni cieszyć się rozgrywką) to osobiście mam nadzieję, że firma Rebel z czasem zdecyduje się na wydanie dodatkowych kart potworów z nowymi zdolnościami. Optymalnym rozwiązaniem byłoby natomiast uruchomienie na stronie wydawcy specjalnego edytora kart potworów do Slaviki, a następnie umożliwienie ich wydrukowania lub wręcz zakupu wybranych setów w oparciu o powstałą w ten sposób bazę dodatkowych kart. Cóż, może w przyszłości… A póki co życzę wszystkim przyjemnej gry.


Grę testował Ratomir Wilkowski z synem Sławkiem


Autor: Ratomir Wilkowski








Echa Swantewita: Postać druida w trailerze nie bardzo pasuje do słowiańskiego klimatu. Mam nadzieję, że to tylko niefortunny zabieg twórcy filmu i w samej grze postać występuje pod właściwszą nazwą.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz