Mitologia Słowian zawiera ogromnie ciekawy panteon bogów, o których, jeśli raz zacznie się opowiadać, można się skutecznie zapomnieć. Wszak przodkowie nasi zajęli wielkie połacie ziemi od Półwyspu Bałkańskiego, przez Europę Środkową, aż po dzisiejszą wschodnią Rosję. Ich wierzenia były zróżnicowane, ale oparte na tych samych zasadach, więc w rezultacie wygenerowały niemałą liczbę wyobrażeń i imion bogów. Do wyobrażeń tych przyjdzie mi jeszcze powrócić, ale ten tekst chciałabym poświęcić czemu bądź komu innemu.
Dziwożona (Mamuna)
Był obecny w mitologii słowiańskiej także kult bóstw pomniejszych – duchów, demonów, diabłów, które choć w hierarchii ważności stały znacznie niżej niż panteon właściwy, przetrwały próbę czasu, a przede wszystkim chrześcijańską inwazję. Jak się okazało, ta gromada drobnych, magicznych stworzeń wyrosła ponad wielkich bogów słowiańskich, którzy wraz z wkroczeniem kapłanów nowej religii, spłynęli rzekami lub też zostali spaleni. Zadomowiły się więc duchy i duszki w wierzeniach lokalnych. Niektóre pozostały blisko ludzi, czyniąc swoje legowiska w chłopskich chatach lub dzieląc zagrodę z bydłem, a inne, przybierając aurę tajemniczości schroniły się w pobliskich lasach, strumieniach i niebie.
Z reguły łatwo jest je scharakteryzować, ponieważ są to dusze ludzi, którzy albo umarli przedwcześnie, nagle, ich śmierć wykraczała poza przyjęty porządek społeczny (np. samobójstwo). Albo są to istoty, które wręcz przeciwnie, umarły w spokoju, bez żadnych mistycznych rewelacji i teraz w życiu po życiu zajmują się trzodą, bydłem i polami chłopów. Jednym słowem pomagają gospodarzom, są dobre i uczynne. Jest też grupa stworzeń, która w ogóle nie odznacza się cechami antropomorficznymi. Ale pozostańmy na razie w gronie „trupów” i tego, co z nich może wyjść.
Po gwałtownych, dziwnych zgonach ludzi rodzą się demony złośliwe, których trzeba się wystrzegać i odganiać najróżniejszym sposobami. Są to po prostu dusze zmarłych, czynnie nękające żywych, ale też stworzenia skryte, zamieszkujące strumienie i jeziora. Ogólnie wyglądają jak zwykli ludzie, ale posiadają też pewne cechy charakterystyczne, nadające ich wizerunkom odcienie groteski – niski wzrost, duże usta, wielka głowa, oczy i uszy, gęste owłosienie, zwierzęce kończyny itd. Nadanie ludzkim zjawom tych osobliwych właściwości podyktowane było chęcią odseparowania się żywych od świata przedwcześnie umarłych. Obawiano się głównie topielców, samobójców, wisielców, martwych płodów, dzieci poronionych, a w fazie chrześcijaństwa także nieochrzczonych, co skutkowało przedzierzgnięciu się tych bogu ducha winnych nieboszczyków w demony wszelakiej maści.
Dziwożona (Mamuna)
Źródło: http://www.nerdcast.net/
I tak oto powstały w imaginacji Słowian: strzygi, upiory, zmory, kikimory, wampiry, latawce, porońce, topielce, utopki, rusałki, wiły, mamuny i wiele innych. W zależności od miejsca występowania przyjmowały one różne nazwy. Tak upiór przybył do Polski najprawdopodobniej z Bałkan, a na Rusi przyjął domenę Upira. Tożsamy jest z wampirem bądź wąpierzem, pije krew i chętnie pożera zwłoki. Oczywiście jest także złośliwy i lubi poznęcać się nad ludźmi oraz wejść w bliższe stosunki z niewiastami. Trupa, na którego padło podejrzenie, że może powstać z martwych jako wąpierz należało stosownie unieszkodliwić tj. zastosować się do poniższych zaleceń: obsypać trumnę makiem, przebić ciało kołkiem osinowym lub czymkolwiek ostrym, obciąć głowę, zakopać ciernie, ewentualnie złożyć jakąś wymyślną ofiarę, a najlepiej zmasakrować denata i schować go głęboko pod kamieniami. No i tyle jeśli chodzi o późnosłowiańską kulturę grzebania zwłok.
Strzyga
Inną nazwą upiora był strzygoń, którego bliżej poznaliśmy w formie żeńskiej. Mowa tu o strzydze, chociażby tej z opowiadania Sapkowskiego pt. Wiedźmin. Strzyga postępuje podobnie jak jej brat wampir, wywodzący się z tej samej linii umarlaków: prowadzi nocny tryb życia, czasem tylko pokrzyczy, pojęczy i odstraszy pół okolicy, ale bywa, że w świetle księżyca odczuje melancholię swego losu i musi zapić smutek, najlepiej, rzecz jasna, krwią. W dzień śpi na cmentarzu lub w krypcie. Kto głupi i po nocy tam chodzi, żyw raczej nie wyjdzie, choć podania mówią, że czasem upiory i strzygi płatają tylko figle, bywają złośliwe, a od czasu do czasu stają się nawet pomocne, na przykład sprzątają w oborze albo rąbią drewno. Kiedy indziej obrzucają ludzi wyzwiskami, zaświniają klamki czymkolwiek, co brudzi i śmierdzi, a w przypływie weny twórczej zarzucają chłopski wóz na dach stodoły. To się dopiero nazywa wysoka amplituda nastrojów, a raczej słowiański temperament.
Do tej samej grupy demonów złośliwych, które wracają nocą, by z lubością pomęczyć rodzinę i sąsiadów, zaliczają się także zmory, mary. Z tym że bycie zmorą przysługuje tylko paniom, które: pozbyły się dziecka, czy to przed czy po porodzie, dalej: źle to dziecko ochrzciły, będąc w ciąży przeszły między dwiema kobietami brzemiennymi itd. Zmorą można było zostać też w przypadku nagłej śmierci, bez uprzedniego wyspowiadania się, a także będąc po prostu skrzywdzoną lub potępioną za życia. Upiorne panie odnajdywały największą przyjemność w dręczeniu nocą kobiet ciężarnych, młodych dziewcząt i chłopców, a także zwierząt gospodarczych. I tak na przykład, gdy rano chłop odnajdywał martwą kurę, podejrzenie padało nie na łasicę, a pewniej na zmorę albo zmorę, która przybrała wtedy akurat postać łasicy. Tego typu zajścia wymagały podjęcia stanowczych kroków, które zaowocowały szerokim działaniem profilaktycznym.
Kikimora
Autor: Iwan Jakowlewicz Bilibin
Kolekcja prywatna
Aby uchronić siebie i swój inwentarz robiono przeróżne, wydawać by się mogło absurdalne, rzeczy: gdy zawisła groźba pojawienia się zmory zmieniano miejsce spania, ustawiano w kącie izby miotłę, łamano źdźbło słomy, przerywano nitkę, wystrzegano się zasypiania na wznak, przed zaśnięciem ruszano dużym palcem u stopy, przy łóżku stawiano siekierę, pod łóżkiem kładziono świeży tatarak lub sypano zioła i wiele, wiele innych.
Istniała jeszcze cała chmara duchów, powstałych z usuniętych płodów, po śmierci noworodków, dzieci i młodych dziewcząt. Są to istoty, które z żalu za utraconym życiem i jego uciechami dręczą żywych i na nich wyładowują swą pośmiertną frustrację. Często przybierają postać wszelakiego dzikiego ptactwa i z jazgotem mu właściwym napadają na ludzi. Nazywane są porońcami, ale przyjmują też inne określenia w zależności od terenów, jakie zajmują.
Poroniec
Autor: TrzyeM
Źródło: http://rapgenius.com/
Wymieniać można bez końca. Gromada demonów, w przeciwieństwie do bóstw nadrzędnych dotrwała do czasów nowożytnych, a przy okazji rozrosła się do rozmiarów wręcz niepojętych. Lokalne kulty pomieszały się i widać to chociażby w sztandarowym dziele polskiego romantyzmu Dziadach, gdzie Mickiewicz połączył wierzenia z różnych zakątków słowiańszczyzny. Niemniej wspólnota dusz umarłych nie kończy się w kręgu upiorów, ale obejmuje też mityczne istoty, zamieszkujące w pobliżu wód i bagien. A o nich jako demonach akwatycznych w następnym odcinku.
Autor: Ewa Jezierska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz