piątek, 20 grudnia 2013

Szczodrych Godów!




Z okazji Zimowego Staniasłońca, 
niech Bogowie wszystkim darzą!

Niechaj ognia nie zabraknie
przeciw mrozom, przeciw wrogom,
do podgrzania strawy i zagrzania ducha!

Blask Swaroga - promień Słońca
niech nadzieją nas napełnia
oraz
życiem!


Biskupin splugawiony!

Oto jakie życzenia na Szczodre Gody pojawiło się na stronie Muzeum Archeologicznego w Biskupinie:







Ręce opadają! Pozostawiam bez komentarza.



poniedziałek, 9 grudnia 2013

Pozostałości grodziska w Grabarach

Grabary (opisywane również mylnie w literaturze, jako Grabarów) to miejsce ważne, gdzie znajduje się niewielkie grodzisko – dowód słowiańskiego, wczesnośredniowiecznego osadnictwa w Kotlinie Jeleniogórskiej.

- Do dzisiaj zachowały się ślady wałów ziemnych tego grodziska, gdzie prawdopodobnie mieszkali słowiańscy wojowie. To miejsce obronne znane było od dawna m.in. wspomina się o nim w kronice Herbsta i późniejszych kronikach np. Vogta i Heringa. Wymieniono je również w informacjach prasowych w poł. XIX w. Polscy badacze również wymieniali je w swoich opracowaniach np. Tadeusz Maleczyński w 1949 r. czy Jerzy Lodowski i Tadeusz Kaletyn w pracy dotyczącej osadnictwa wczesnośredniowiecznego na Dolnym Śląsku z 1968 r. Nigdy wcześniej na grodzisku nie prowadzono badań archeologicznych, więc nie było też prawidłowo datowane. Spekulowano jedynie, że jest to gród starożytny lub średniowieczny – powiedział Stanisław Firszt, dyrektor Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze.


Pierwsze próby datowania obiektu miały miejsce w 1958 r., kiedy to do Kotliny Jeleniogórskiej przyjechała ekspedycja z Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu, kierowana przez Wandę Sarnowską. Było to związane z ustaleniem daty powstania Jeleniej Góry, wiązaną ze Wzgórzem Krzywoustego i datą 1108 r. Głównym celem były wykopaliska na Wzgórzu Krzywoustego, a przy tej okazji spenetrowano też grodzisko w Grabarach. Badacze na podstawie nikłych śladów uznali, że obiekt ten może pochodzić z końca epoki brązu lub początków epoki żelaza, czyli z okresu halsztackiego, w którym panowała kultura łużycka. Nie wykluczali też, że gród mógł funkcjonować w XII wieku.


- Służby konserwatorskie starały się zweryfikować to datowanie. W latach 70’ zajmował się tym Wojewódzki Ośrodek Archeologiczno-Konserwatorski, którego dyrektorem był wspomniany wcześniej Tadeusz Kaletyn. Zasłynął on m.in. oznaczaniem głazami obiektów terenowych na Dolnym Śląsku terenów związanych ze średniowieczem. Na nich były wykute informacje o tych miejscach. Stawiał też drewniane figury wojów. Stoją one do dzisiaj m.in. na Wzgórzu Krzywoustego. Wówczas oznaczono też grodzisko w Grabarach kamienną tablicą, na której wykuto napis: „Grodzisko z XII w”. Zakładano więc, że było ono z tego czasu, co grodzisko na Wzgórzu Krzywoustego (według ówczesnej wiedzy) – mówił dyrektor.

W latach 90’ XX w. w ówczesnym Muzeum Okręgowym utworzono Dział Archeologiczny. W ten sposób powstał zespół, który opracował projekt badań całej Kotliny Jeleniogórskiej i Karkonoszy (osadnictwo, górnictwo, szklarstwo). W skład zespołu weszli: Wojciech Grabowski, Robert Rzeszowski, Tomasz Miszczyk, Stanisław Wilk oraz Tomasz Wrocławski. 

- Grodzisko w Grabarowie bardzo chcieli przebadać młodzi wówczas archeolodzy Robert Rzeszowski i Tomasz Wrocławski. Na wykopaliska brakowało jak zawsze pieniędzy. Udało mi się na ten cel wysupłać niewielkie fundusze. Było wiele potrzeb i celów. Miałem też wątpliwości, czy uda im się coś znaleźć. Okazało się, że się myliłem. Podczas prac ziemnych odkryli dosyć duże skorupy glinianych naczyń, niektóre wielkości dłoni (co się rzadko zdarza). Stwierdziłem, że są to z całą pewnością skorupy wczesnośredniowiecznych naczyń, Wstępnie datowaliśmy je na wiek VII lub VIII, czyli na lata 600-700 n.e., co było niespotykane dotychczas na naszym terenie. Był to ich niewątpliwy sukces badawczy, zmieniający nasze spojrzenie na historię Kotliny Jeleniogórskiej. Po konsultacji z badaczami Uniwersytetu Wrocławskiego ustaliliśmy, że pochodzą z VIII-IX w (lata 700-800 n.e). Trzeba pamiętać, że jest to okres przed powstaniem Państwa Polskiego (966 r.). Było to niewątpliwie grodzisko słowiańskie – mówił Stanisław Firszt.


W 2002 r. Muzeum założyło kolejne wykopy na grodzisku. Oprócz glinianych naczyń znaleziono też wyroby z żelaza tj. gwoździe i okucia. Artefaktów ogółem odkryto ponad 300. Wszystkie potwierdzały słowiańskość tego grodziska. Dzięki Instytutowi Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk we Wrocławiu, a szczególnie profesorowi Sławomirowi Moździochowi, w 2006 r. kontynuowano prace na grodzisku. Znaleziono w wale grodziska liczne ślady spalonych konstrukcji drewniano-kamienno-gliniano-ziemnych. Prawdopodobnie są to pozostałości dawnych umocnień w postaci wału o konstrukcji skrzyniowej. Z belek budowano coś w rodzaju skrzyni. Do niej sypano ziemię. Następnie drewniane lico wału oblepiano gliną, by wrogowie nie mogli podpalić drewna. Od zewnętrznej strony układano dodatkowo jeszcze kamienie, by utrudnić przedostanie się pod wały. 


- Grodzisko to o średnicy kilkudziesięciu metrów, w którym niegdyś mieszkało może kilku wojów, zostało spalone w IX w. i już nikt go nie odbudowywał. Potrzebne są jednak dalsze badania archeologiczne, by poznać historię tego miejsca. Z pewnością mieszkali w nim Słowianie. Zbrojni z Państwa Wielkomorawskiego z Czech lub też z plemion śląskich. Obstawa kamienna wału może wskazywać na Państwo Wielkomorawskie - dodał Stanisław Firszt.



Według „Katalogu Publikowanych Stanowisk Archeologicznych Dolnego Śląska” autorstwa Oleny Prus jest to stanowisko archeologiczne oznaczone nr 288 (w tym opracowaniu). Grodzisko położone jest 700 metrów od osiedla Grabary, w okolicach nowej obwodnicy, w kierunku Krzyża Milenijnego. Leży na zboczu wzgórza, na wysokości ok. 376 m nad poziomem morza, znajdującego się w obrębie Wzniesień Dziwiszowskich, na lewym brzegu potoku Złotucha (dopływ Bobru).



Cmentarzyska przedchrześcijańskie koło Zbrucza

Badania archeologów wskazują, że na terenie powiatu hajnowskiego istniały pogańskie cmentarzyska, na których grzebano zmarłych. Powstały jeszcze przed tym, jak na te tereny dotarło chrześcijaństwo. Odnaleziono je w gminie Czyże, opodal grodziska w Zbuczu.
Cmentarzyska odkryto podczas prowadzonych prac archeologicznych. To właśnie w Zbuczu istnieje grodzisko, które powstało prawdopodobnie pod koniec IX wieku. Tam od kilku lat prowadzi badania ekipa naukowców Dariusza Krasnodębskiego z Instytutu Archeologii i Etnologii Państwowej Akademii Nauk.
Odbywają się one w ramach projektu badawczego pt. "Początki chrześcijaństwa na pograniczu mazowiecko-ruskim”, finansowanego przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Znalezione w tym roku materiały zabytkowe oraz przedmioty odkryte w trakcie wcześniejszych badań wskazują, że dawni mieszkańcy ziemi hajnowskiej mieli silne kontakty z Rusią Kijowską – przyznaje archeolog Dariusz Krasnodębski.
Pierwsze dwa sezony badań miały miejsce w latach 2004 i 2005. Obecnie prace prowadzone są na trzech kurhanach, w których, jak dotychczas, znaleziono fragmenty glinianych naczyń z X/XI wieku oraz przepalone kości ludzkie.

Wiele wskazuje na to, że znajdujące się tutaj 17 kopców ziemnych stanowią pozostałość pogańskiego cmentarzyska, na którym chowano dawnych mieszkańców niedalekiego grodu – opowiada Dariusz Krasno dębski. – Znaleziska pozwalają przypuszczać, że szczątki zmarłych po spaleniu rozsypywano na powierzchni kurhanów dając na ostatnią drogę symboliczną strawę w potłuczonych intencjonalnie naczyniach.

Obok tego cmentarzyska znajduje się drugi obiekt, późniejszy o około 100-150 lat. W grobach zbudowanych z tworzących czworoboczne kwatery olbrzymich głazów, których wnętrze wykładano drobnym brukiem, znaleziono m.in.: szklane koraliki, przęślik z łupku wołyńskiego oraz fragmenty glinianych naczyń.

– Dotychczas nie znaleźliśmy kości ludzkich, czego przyczyną jest zapewne gliniasta gleba, w których nie zachowują się kości – mówi Dariusz Krasnodębski. – Forma grobu z kamiennymi obstawami charakterystyczna jest dla Słowiańszczyzny Zachodniej. Można zatem sądzić, że przybyli ze wschodu osadnicy zaadoptowali formę pochówku stosowaną powszechnie nterenie Mazowsza.

Grodzisko w pobliżu Zbucza jest najstarszym obiektem tego typu pomiędzy górną Narwią i środkowym Bugiem. Badania wskazują, że mogło ono powstać nawet pod koniec IX wieku.


czwartek, 28 listopada 2013

Koncerty Arkony (Rosja) w Polsce

Arkona (Rosja) Pagan / Folk Metal 
Nikt tak doskonale nie miesza folku z rosyjskich ziem z metalem, jak pochodząca z Moskwy Arkona. Kwintet z charyzmatyczną Maszą Archipową na wokalu gościł już u nas niejednokrotnie, za każdym razem zjednując sobie kolejnych fanów folk metalu. W 2013 roku Arkona dała świetny koncert na drugiej edycji MetalFestu. Na scenie wyglądają niczym myśliwi, którzy właśnie wrócili z udanego polowania i celebrują to dynamicznymi metalowymi dźwiękami, które przeplatają z sielskimi piszczałkami, fletami i dudami. Aż żyć i pić się chce, gdy się tego słucha. Parafrazując Maszę pozostaje jedynie napisać: "Bracia, przybywajcie na koncert!".
http://www.facebook.com/arkonarussia
http://www.youtube.com/watch?v=Tt6_65LDZ60

Zaprasza Knock Out Productions. 




Data: 6.12.2013 (piątek)

Warszawa Stodoła
ul. Stefana Batorego 10
www.stodola.pl
Data: 7.12.2013 (sobota)

Wrocław Eter
Kazimierza Wielkiego 20
Data: 8.12.2013 (niedziela)



wtorek, 26 listopada 2013

Komiks w klimatach Słowiańskich

Słowiańskie mity i legendy cieszą się coraz większą popularnością w Polsce i na świecie. Dowodem na to jest choćby międzynarodowy sukces Wiedźmina oraz niesamowite powodzenie Bestiariusza słowiańskiego w kraju nad Wisłą. Polacy coraz częściej zwracają uwagę na to, że irlandzkie elfy czy tolkienowskie orki wcale nie są lepsze od słowiańskich wąpierzy i wilkołaków. Nie od wczoraj istnieją kapele specjalizujące się w folku lub łączące muzykę metalową z folkową, które swój image wiążą z klimatami pogańskimi. Rośnie populacja młodych ludzi, którzy lepiej orientują się w mitologii słowiańskiej niż greckiej czy rzymskiej. Na tej płaszczyźnie coraz trudniej o stwierdzenie: "Cudze chwalicie, swojego nie znacie”.


Tło historyczne

Akcja Lux in tenebris #1: Romowe toczy się w Państwie Piastów w maju 1039 roku. Jest to czas panowania księcia Kazimierza, który ukrywa się na wygnaniu, po tym jak kraj zostaje zrujnowany przez najeźdźców z południa. Głównymi bohaterami opowieści są rycerz Wojmir oraz mnich Jakusz, którzy zostali wysłani w rejony pogańskich Prus z misją odnalezienia pewnej cennej relikwii – głowy św. Wojciecha. Docierają do grodu Suły. Podczas sutej uczty okazuje się, że komes Suła opowiada się za Wojsławem, samozwańczym księciem Mazowsza, który dał opór czeskiemu Brzetysławowi. Gospodarz wrócił również do czczenia pogańskich bóstw, co wzbudza niepokój w mnichu Jakuszu. Kłótni przysłuchuje się Daiva, córka komesa Wolebora z Prus, która okazuje się niezbędnym źródłem informacji dla wysłanników księcia Kazimierza. Doprowadza ich do gaju Romowe, miejsca, gdzie rosną dęby poświęcone Potrimpusowi, Perkunowi i Potollusowi. Tam poganie dokonują krwawych obrządków.

Fikcyjna historia, historyczna fikcja

Lux in tenebris #1: Romowe należy do gatunku fikcji historycznej. Nie występuje tutaj żadna magia, nie ma również mitycznych stworzeń. Jest za to słowiański duch oraz mroczna atmosfera. Sławomir Zajączkowski świetnie przedstawia sytuację polityczną sprzed tysiąca lat. Komiks jest zamkniętym epizodem w ramach serii, rozpisanym na 58 stron, stąd brak miejsca na poważniejsze zwroty w akcji. Bohaterowie bez większych problemów zdobywają niezbędne informacje, by odkrywać kolejne tajemnice. Nawet wtrąceni do więzienia w banalny sposób unikają niebezpieczeństwa i kontynuują swoją misję. Wydrążony tunel w lochu jest niesamowitą ujmą dla autentyczności systemu sprawiedliwości w grodzie Suły. Mnich Jakusz jest albo postacią bezduszną, albo mocno ufającą woli bożej, ponieważ przez całą opowieść jego nadrzędnym celem jest odnalezienie relikwii. Awanturuje się na powrót do pogaństwa ludzi w grodzie, jednak ani na moment nie jest mu żal dwóch towarzyszy, którzy stracili życie w walce. Wprawdzie nie popiera aktu zemsty, ale tę postawę prezentuje raczej w kontekście pobicia niż zabójstwa dwójki pomocników.
Lekko naciągana jest również fascynacja Daivy obcą religią, która obudziła się w niej po skromnej modlitwie przed posiłkiem. Modlitwa ta jest wydarzeniem z jednej strony błahym, lecz niezwykle istotnym dla całej historii, ponieważ córka komesa Wolebora ratuje później głównych bohaterów z niejednej opresji. Nie zmienia to jednak faktu, iż brakuje bardziej rozbudowanych wywodów odnośnie religii chrześcijańskiej na początku komiksu, by cała opowieść nabrała większej wiarygodności.

Światło i mrok

Hubert Czajkowski znany jest z ilustracji do systemów gier RPG, powieści Jacka Komudy oraz opowiadań H.P. Lovecrafta. Ten zdolny rysownik specjalizuje się w monochromatycznej szacie graficznej. Lux in tenebris w łacinie znaczy tyle co "światło w ciemnościach”, stąd mroczna atmosfera prac pasuje do tytułu serii. Rysunki charakteryzują się mnogością detali, często uzyskaną poprzez pracowite zakreskowanie. Rysownik znakomicie czuje się w przedstawianiu pejzaży oraz natury. Niczym Mike Mignola bawi się sprawnie światłocieniem, manipulując nim na potrzeby lepszego efektu. W przeciwieństwie do twórcy Hellboya jego zmiany można w logiczny sposób wyjaśnić.
Za przykład może posłużyć scena uczty. Światło wpierw pada na głównych bohaterów z ich lewej strony, a chwilę później - dla lepszej kompozycji czerni i uzyskania kontrastów - ze strony przeciwnej. Z łatwością można to zjawisko wytłumaczyć. Wprawne oko czytelnika dostrzeże świeczkę stojącą pośrodku stołu, która w trakcie rozmowy znika, ponieważ ktoś ją przesunął. Jest to niewątpliwie detal, który nie wprowadza do historii nic istotnego, jednak doskonale pokazuje, jaką uwagę do drobiazgów przywiązuje Czajkowski. Na potrzeby komiksu wprowadził do swojego stylu pewną zmianę. Postaci posiadają charakterystyczne oczy. Zabieg ten powoduje, że ludzie tracą słowiańskie rysy twarzy.

Wilcza zapowiedź

Romowe to początek obiecującej serii. Na okładce widnieje zapowiedź tomu drugiego: Wilcza Gontyna. Pomimo pewnych niedociągnięć, wynikających z ograniczonej ilości stron, lektura jest przyjemna w odbiorze. Autorzy nie uciekają się do stylizacji językowej na staropolski język ani dialekt, co w zależności od upodobań odbiorcy mogłoby być uznane za wadę lub zaletę.
Praca duetu Zajączkowski-Czajkowski jest pozycją, którą śmiało można położyć obok Diefenbach: Zanim nadejdzie świt Benedykta Szneidera lub serii Przebudzone legendy Adama Święckiego. Ciekawostką jest, że akcja komiksu odpowiada czasom opisanych w serii Janusza Christy Kajko i Kokosz. Jednak w przeciwieństwie do dzieł twórcy z Trójmiasta, Lux in tenebris #1: Romowe kierowany jest zdecydowanie do starszego odbiorcy, który po włączeniu nagrań zespołu Żywiołak lubi odpłynąć w mroczną historię Polski.

Za: komiks.polter.pl

Komiks można nabyć pod adresem:



wtorek, 19 listopada 2013

List w sprawie usunięcia posągu Świętowita

W sprawie usunięcia posągu Świętowita ze Ślęży Rodzimowiercy wystosowali oficjalny list do papieża Franciszka i arcybiskupa Józefa Kupnego. Oto jego treść: 

Już od kilku lat możemy zaobserwować niepokojące poczynania proboszcza z Sulistrowic, pana prałata dra Ryszarda Staszaka, dotyczące braku respektu i poszanowania dla słowiańskich i celtyckich miejsc kultu na Masywie Ślęży. 

Wszystkie góry w Masywie Ślęży - na tysiące lat przed przybyciem chrześcijaństwa - były świętym miejscem Słowian Zachodnich. Masyw stanowi rodzaj łącznika między światem przyrody a światem duchowym, i był miejscem wielu obrzędów z tym związanych. W tym sensie w świadomości polskich Słowian po dziś dzień Ślęża jest naszą świętą górą, tak jak Grabarka dla prawosławia czy Częstochowa dla katolicyzmu. 

Dzisiaj dla wielu ludzi nie związanych z tradycją chrześcijańską, Ślęża i Radunia pozostają celem wycieczek, a dla wielu są miejscem medytacji, refleksji, pogłębiania własnej duchowości, zgłębiania tych tradycji w spotkaniu z pozostającymi tu artefaktami tych słowiańskich tradycji. 

Od wielu dziesiątek lat miejsca te są intensywnie odwiedzane przez mieszkańców Wrocławia i okolic, przez ludność z całej Polski a nawet i z zagranicy, a także przez ludzi nie związanych z żadną tradycją religijną, w celu poszukiwania tych ww. historycznych i duchowych wartości czy też jako miejsce odpoczynku i rekreacji. 

Od kilku lat trwa jednak sukcesywne zawłaszczanie publicznej i turystycznej przestrzeni Ślężańskiego Parku Krajobrazowego na wyłączną działalność Kościoła katolickiego. Z jednej strony przy głównym szlaku z Przełączy Tąpadła na Ślężę ustawia się znaki drogi krzyżowej, a na szczycie monumentalny krzyż, z drugiej zaś doprowadza się do usunięcia rzeźby, która jest wierną repliką posągu Światowida znajdującego się w Muzeum Archeologicznym w Krakowie. Rzeźba ta stała od ponad trzech lat w Domu Turysty Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego im. Romana Zamorskiego na szczycie Ślęży, w miejscu dla siebie najwłaściwszym, lecz została usunięta na skutek nacisków ks. Staszaka. 

Taka praktyka i takie poczynania proboszcza z Sulistrowic spotykają się też z niezrozumieniem i ubolewaniem ze strony wielu członków samego Kościoła katolickiego. Duża część decyzji tutejszego proboszcza odnośnie Masywu Ślęży nie ma szerszego poparciu ze strony tutejszej ludności, a jest raczej działaniem samowolnym, łamiącym dobre obyczaje pokojowego współżycia. 

W imieniu całej diaspory słowiańskiej i wszystkich osób, którym dziedzictwo słowiańskie na Masywie Ślęży jest cenną wartością, wyrażamy niniejszym sprzeciw wobec polityki lokalnych administratorów Kościoła katolickiego, polegającej na braku szacunku dla naszych wspólnych słowiańskich korzeni, bo przecież i w żyłach polskich katolików płynie słowiańska krew. 

Opisane powyżej wydarzenia wpisują się niestety w daleko szerszą perspektywę. Z wielkim niepokojem obserwujemy i boleśnie odczuwamy jak przestrzeń niezależnej myśli i działania wolnych ludzkich duchów kurczy się i jest zawłaszczana przez polski kler. 

Nie jest to z pewnością odzwierciedleniem ideału samego Kościoła katolickiego wg Soboru Watykańskiego II, szczególnie dotyczącego tu tematu stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich, wyrażonego w deklaracji Nostra Aetate, czy też w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym, Gaudium et spes, wypowiadającej się tak pozytywnie o wartościach humanistycznych i ogólnoludzkich współczesnego świata.

Dialog, respekt i poszanowanie innych tradycji religijnych postawił sobie Kościół katolicki na tymże soborze jako czołowe wyzwania dla przyszłej drogi Kościoła w tych wiążących dokumentach soborowych. 

Całe spektrum działań Kościoła katolickiego w Polsce jawi się jednak raczej jako odwrót od idei Soboru Watykańskiego II i powrót do fundamentalizmu religijnego, graniczącego często z fanatyzmem. 

XXI wiek to czas pojednania. Zjednoczona Europa narodów, w której to jednoczeniu Kościół katolicki miał swój niezaprzeczalny wkład, jest oparta na tolerancji i poszanowaniu innych obyczajów i światopoglądów. Zjednoczona cała
ludzka rodzina, bogata dorobkiem swoich tak różnych dróg, którymi kroczyła od początku dziejów, chce być uszanowana w swojej różnorodności. Czy także współistnienie daje się wpisać w treść nowej ewangelizacji? 

Zwracamy się z prośbą do Jego Świątobliwości i Jego Ekscelencji, by uczynili co w Ich mocy, by odwrócić niedobre tendencje, by Święta Góra Słowian mogła stać się jednak miejscem POJEDNANIA i DIALOGU, nie waśni i podziału.



Pod listem podpisali się: 

Czesław Białczyński, Kraków, pisarz i publicysta; Piotr Kudrycki, Muchnice Nowe, sadownik i wydawca;  Joanna Maciejowska, Wrocław, historyk;  Marek Wójtowicz, Wrocław, inżynier;  Mariusz Agnosiewicz, Warszawa, wydawca; Radosław S. Czarnecki, religioznawca, Towarzystwo Kultury Świeckiej;  Justyna Jakimowicz, Gajówka, Góry Izerskie; Jacek M. Kwiatkowski, Sulistrowice, teolog, coach, terapeuta; Lucyna Łobos, Chicago; Jerzy Artur Naglik, Berlin, fizyk, przedsiębiorca; Anna Olszta, Bydgoszcz, inżynier; Krzysztof Orłowski, Dublin, przedsiębiorca i healer; Tadeusz Owsianko, Sobótka, dziennikarz; Jerzy Przybył, Norrköping (S), artysta, rzeźbiarz i malarz; Beata Rejszel, Tychy, nauczyciel; Adam Smoliński, Szczecin, dziennikarz; Emilia Szeterlak, Zielona Góra, nauczyciel; Barbara Walczak, Wadowice, Klub Zaginione Dziedzictwo; Paweł Ziemiński, Łódź, dr nauk ekonomicznych, przedsiębiorca. 


Ksiądz Stanisław Jóźwiak, kanclerz archidiecezji wrocławskiej nie chce komentować sprawy. Zapewnia jednak, że jak tylko list dojdzie do kurii, to arcybiskup na niego odpowie. 

Za: Gazeta Wrocławska

poniedziałek, 18 listopada 2013

Zaginięcie Świętowita ze Ślęży

Drewniana rzeźba Światowida umieszczona w Domu Turysty na szczycie góry Ślęży, uznawanej przez wyznawców wiary pogańskich Słowian za świętą górę, została stamtąd usunięta 26 października. Rodzimowiercy (osoby kultywujące prastare religie Słowian) uważają, że Światowida ze Ślęży usunął proboszcz z Sulistrowic - informuje "Gazeta Wyborcza".

Współcześni poganie uważają, że proboszcz z Sulistrowic chce uczynić ze Ślęży sanktuarium maryjne - na co się nie zgadzają. Według rodzimowierców ks. Ryszard Staszak zabrał figurkę Światowida ze Ślęży w ramach "chrystianizacji" góry. 


fot. Kwartalnik Słowianić

Dzień po zniknięciu Światowida ze Ślęży w Sulistrowicach ktoś podłożył ogień pod znajdującą się w bezpośrednim sąsiedztwie kościoła figurę Jezusa Frasobliwego - z powodu silnie wiejącego wiatru ogień jednak zgasł. Znajomi księdza Staszaka twierdzą, że od momentu zniknięcia ze Ślęży figurki Światowida duchowny otrzymuje groźby. 

Tymczasem współcześni poganie napisali... list do papieża Franciszka, który wysłali mailem do kurii apelując o przekazanie go Ojcu Świętemu. "Ślęża jest naszą świętą górą, tak jak Grabarka dla prawosławia czy Częstochowa dla katolicyzmu" - tłumaczą w nim apelując o to, by nie chrystianizować tego miejsca. 

 Za wprost.pl