Wracamy do cyklu Etnograficzne Źródła Słowiańszczyny, gdyż wierzenia Słowian przetrwały w różnej formie do dnia dzisiejszego w folklorze ludowym…
Przypadające w niedzielę Zielone Świątki w tradycji ludowej kończyły cykl świąt wiosennych i rozpoczynały lato. To czas przejścia, niezwykle ważny dla roślin, zwierząt i ludzi - stąd w obrzędowości ludowej wiele paramagicznych czynności związanych z tym dniem.
Tatarak zwyczajny
Święto to początkowo łączono z Wielkanocą, od IV w. stało się samodzielnym świętem obchodzonym w 7 tygodni po Wielkanocy, pomiędzy 10 maja i 13 czerwca. Już w XVI w. duchowni tępili zwyczaje związane z tym świętem, gdyż były echem pogańskich wierzeń, zabobonów, słowiańskich zabaw o charakterze ludycznym i magiczno-kultowym. Palono wtedy ogniska, przy których bawiono się do późnej nocy. Kościół zabawy te stanowczo zwalczał.
Charakterystyczne dla tych świąt symbole - jaja, zielona gałąź, a także ogień - nawiązywały do symboliki wielkanocnej. Miały - według wierzeń - zapewnić przyrodzie siłę, zabezpieczyć ją przed złymi mocami, a mieszkańcom dać zdrowie i dostatek.
Kierownik Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie Damian Drąg przypomniał, że według ówczesnych wierzeń, każdy czas przesilenia, czy to wiosennego, czy zimowego, nosił ślady Święta Zmarłych i na ziemię, między żywych, powracały dusze zmarłych. Podobnie było i Zielonymi Świątkami, które kończyły wiosnę i rozpoczynały lato.
Obawiano się jednak duchów złych, które w nocy miały odwiedzać domy. Majono więc okna, wrota stodół, by złe nie miało dostępu. Jak wyjaśnił etnograf, zielone rośliny to symbole życia, a złe moce pochodzące z zaświatów ze swej natury unikały przestrzeni kojarzonej z życiem, wierzono więc, że nie zbliżą się do domów przystrojonych symbolami życia. Dlatego nieodłącznym symbolem tych świąt była zielona gałąź, a szczególnie zielone liście tataraku. Wierzono bowiem, że tatarak ma magiczną moc odstraszania złych mocy. Przyozdabiano nimi obficie domy i podwórza, liście przylepiano też na szyby.
Ochrona domu zielonymi gałęziami
źródło: http://www.tygodnikzamojski.pl/
Tego dnia po nabożeństwie składano ofiary w postaci chleba, kaszy, słoniny, kiełbasy, sera, masła, jaj, jabłek itp., jako najlepsza zapłata dla duchownego i służby kościelnej. Kościoły, chałupy i podwórza ścielono tatarakiem, zwanym też lepiechem, świerczyną i kwiatami. Specyficzny zapach tataraku miał także odstraszać nieproszonych gości z innego świata. W każde możliwe miejsce – w chałupie, stodole, oborze wtykano również gałązki klonu, jesionu, brzozy, świerka i wierzby. Kobiety zatykały gałązki także na polu gdzie rósł len, konopie i warzywa.
Tatarak i brzoza na Zielone Świątki
Zielone Świątki, to tylko aby tatarak się zrywa i, i ściele się, tatarakiem ścieżki te, i w domu się tam w bukiet włoży, we flakon w jakiś tam. Pachnie ładnie ten tatarak. Tośmy przychodzili na tatarak na Wólkę z Abramowa, bo w Abramowie nie było tataraku, bo tu stawy były i jest tatarak. [...] No to Zielone Świątki, to pachnie już mówio i tatarak. Ale takie w Abramowie, to lilie wodne były, to niektórzy lilie te sobie, tak w wodzie rosno. To lilie, ale myśmy na tatarak szli i już, to była okazja. […] brzozy były koło sienie, tako koło ganków pozakopywane u każdego, u każdego brzoza była.
[Janina Woch, Wólka Katna, 2011]
Zielone Świątki - majenie
To Zielone Święta. Tak. To lepiech był. Się rwało ten, tatarak. To maiło się przy oknach, w strzech, w strzeche się wkładało, że to miało chronić od piorunów. No i teraz ten tatarak zginął już koło nas, ale jeszcze jest. W sprzedaży nawet w mieście to na Zielone Święta wyrywają i przywożą. Ład, ładnie pachnie, to ziele. Ale to jest lecznicze ziele też, bo ja tu mam książki zielarskie, to tam polecajo nieraz. Do mieszanek ziołowych też tatarak.
A jeszcze przy drzwiach wejściowych to było tak: po, po dwie przeważnie jakiś drzew, no – brzezina najwięcej, bo to pa, pachnąca była, biała. To było zakopane i się szło dopiero do sieni. A ten, tatarakiem się umaiło. Bo i do kościoła się też rwaliśmy, jak byliśmy małe, i przynosiliśmy to. Rozsypane był po kościele i na ołtarzu był postawiony. To łot dawna podobno jakaś była roślina lecznicza.
[Czesław Maj, Motycz, 2011]
Nie wykonywano na ten czas żadnych ozdób z bibuły czy papieru, podstawą do umajenia izby czy obejścia stawały się w tym okresie jedynie zielone rośliny, będące symbolem rodzącej się do życia przyrody. Powszechnie panowało przekonanie, że świeża zieleń przynosi powodzenie we wszystkich gospodarskich przedsięwzięciach.
Majenie domu
źródło: tc.ciechanow.pl
Stałe elementy wystroju wnętrza zmieniały się na czas święta, były odświeżane, odnawiane czy wzbogacane. Wyraźnie widać to na przykładzie tak zwanego „świętego kąta”, czyli domowego ołtarzyka przy którym na co dzień modlono się: „Święty ołtarzyk domowy znajdował się na półeczce na ścianie z obrazami naprzeciw wejścia. Znajdowała się tam figurka Matki Boskiej, pasyjka, dwie świeczki, dwa bukiety kwiatowe z bibułki kolorowej umieszczone w słoiku albo flaszeczce. W maju zapalało się tam świeczki wieczorem na cześć Matki Boskiej”. Do wiosennego majenia „świętych kątów” używano w szczególności świeżych ciętych kwiatów, dostępnych w obejściu. Na Zielone Światki zdobiono ponadto domowe ołtarzyki tatarakiem oraz zielonymi gałązkami.
Oprócz domostw gałązkami różnych drzew majono także pola. Olchę zatykano w zagony ziemniaków, aby były białe i sypkie jak krucha jest olcha, natomiast zboża majono leszczyną, aby były giętkie i nie powalał ich wiatr.
Etnograf Damian Drąg podkreślił też, że zielona gałąź w tradycji ludowej towarzyszyła człowiekowi w różnych etapach jego życia. Pojawiała się np. przy okazji zalotów, gdy stawiano bramy z zielonych gałęzi czy młodych brzózek. Często taka brama była równoznaczna z oświadczynami.
Wierzono że kto pierwszy tego dnia wygoni bydło na pastwisko, temu zwierzęta będą się dobrze chowały, a krowy będą dawały mleko przez cały rok. W niektórych okolicach rolnicy obchodzili granice swych pól z uroczystym śpiewem, niosąc obraz Maryi i chorągiew kościelną. Pastuszkowie z rana splatali z zielonych gałązek wianki lub bukiety i przystrajali nimi bydło. W okolicach Lublina, Kazimierza Dolnego, Opola Lubelskiego wiązki z gałęzi brzozowych nakładane krowom nazywano maidło.
Na Zielone Świątki majono krowy
Zielone Świątki, to o tyle tylko pamiętam, że się, to już było ciepło, pasło się krowy, bo rano się szło przed kościołem w niedzielę, to się szło paść krowy. I jak paśliśmy krowy, a dopiero później do kościoła, na sumę, na pierwszą, od pierwszej była suma, to mailiśmy krowy, mailiśmy krowy na rogach, dawało się, one się często gziły, to się nazywa, że gzi, bo im się na rogi nakładało takie gałązki z zielonej brzózki. Z zielonej brzózki. Przed każdym domem przy drzwiach wejściowych były postawione dwie brzózki, gałęzie, młode brzózki, a krowy się maiło tymi brzózkami też. No i później to już, to już tyle z tych tradycji Zielone Świątki, nie było już takich tych tradycji, ale dwa dni trwały Zielone Świątki, to tylko modlitwy i tak dalej.
[Irena Zamościńska, Częstoborowice, 2010]
Wianki i inne ozdoby miały zabezpieczyć krowy przed działaniem złych mocy, czarownic i urokami. W niektórych wsiach nogi krów dodatkowo okręcano lipowym łykiem, aby chronić je przed czarami. Wieczorem, po przyprowadzeniu bydła do domu, pasterze otrzymywali od gospodarza pieniądze, gospodyni zaś częstowała ich pszennymi plackami i pierogami. Wierzono również, analogicznie do porannego wypędzenia, że kto pierwszy przypędzi zwierzęta po wypasie do zagrody temu będą się dobrze chowały i krowy będą dawały mleko przez cały rok.
Krowa chroniona wiankiem
źródło: http://wiano.eu/
Dziewczęta tego dnia wiły wianki z polnych kwiatów, którymi przyozdabiały kaplice i przydrożne krzyże. Trzeciego dnia odbywała się procesja wokół polnych zasiewów, po której w celu poświecenia przez księdza spędzano w jedno miejsce żywy inwentarz. W okolicach Kąkolewnicy, aby odpędzić złe moce od bydła palono ogniska i przepędzano przez nie krowy.
Przysłowia, wróżby i powiedzenia związane z Zielonymi Świątkami:
- Do świętego Ducha nie zdejmuj kożucha, i po świętym Duchu chodź czasem w kożuchu.
- Wtedy ludzie przyszłość zgadną, gdy Zielone Świątki w grudniu przypadną.
- Do Zielonych Świątek najlepszy od krów wziątek.
- Jeśli w Świątki deszcz pada, wielką biedę zapowiada.
Nowonarodzone dziecko kapano w wodzie z dodatkiem leszczyny. Orzechy, szczególnie laskowe, uważane były za bardzo wartościowy produkt, a gałęzie leszczyny za symbol zdrowia i witalności.
Zielonymi gałązkami przystrajano też groby zmarłych.
Niektóre zwyczaje były charakterystyczne tylko dla niektórych regionów. Według etnografów jednym z najbardziej charakterystycznych dla Podkarpacia, a obecnie zupełnie zapomnianym zwyczajem i niekojarzonym z Zielonymi Świątkami, było tworzenie pisanek. Nie były to jednak wielobarwne, wzorzyste pisanki takie jak wielkanocne, ale jaja barwione na zielono pędami żyta. Takimi zielonymi jajami dziewczęta obdarowywały chłopców. Oni z kolei robili z nich wydmuszki i łączyli w łańcuchy, którymi przystrajano chałupy.
Drąg zauważył, że bardzo popularnym zwyczajem było też ofiarowywanie w Zielone Świątki surowych jaj chłopcom pasącym krowy. Z tych zebranych jaj chłopcy smażyli jajecznicę, którą potem wspólnie jedli. Często towarzyszyła temu muzyka. Zdaniem etnografa było to niezwykłe wydarzenie, święto pasterskie, ponieważ na co dzień nie jadano jajek.
Snopek tataraku
źródło: http://www.garnek.pl/
Kolejnym symbolem związanym z Zielonymi Świątkami był ogień. Mężczyźni z zapalonymi wiązkami słomy obiegali pole i wykrzykiwali zaklęcia dotyczące życiodajnego słońca, światła i ciepła. Jak wyjaśnił Drąg, wierzono bowiem, że w tym okresie rosną siły witalne słońca, którego promienie są potrzebne roślinom, aby dojrzewały i wydawały owoce.
Zatem wszystkie magiczne czynności, wykonywane w okresie Zielonych Świątków, czyli przesilenia letniego, miały zapewnić dojrzewanie roślin, obfitość plonów, a także ustrzec przed chwastami.
Wierzono także, że w Zielone Świątki uaktywniały się czarownice. Według tradycji, przechadzały się one po miedzach i łąkach i zbierały rosę. Gdy zobaczyły krzaczastą wierzbę, targały nią i nawoływały diabła: "Rokita, daj mleka, oddaje ci duszę i ciało, bo mi się mleka zachciało".
Literatura
Adamowski Jan, Wierzenia i zwyczaje ludowe z północnych obszarów woj. chełmskiego,[w:] „Twórczośc Ludowa”,1997, nr 3.
Jan Adamowski, Mariola Tymochowicz, Obrzędy i zwyczaje doroczne z obszaru województwa lubelskiego (próba słownika), [w:] Dziedzictwo Kulturowe Lubelszczyzny. Kultura Ludowa, pod. red. Alfreda Gaudy, Lublin 2001.
Gloger Zygmunt, Rok Polski. W życiu, tradycji i pieśni, Warszawa 1900.
Kossak Zofia, Rok Polski. Obyczaj i wiara, Warszawa 1958.
Ogrodowska Barbara, Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, Warszawa 2009.
Pełka Leonard, Polski rok obrzędowy. Tradycje i współczesność, Warszawa 1980.
Autor: Piotr Lasota
Magdalena Szejgiec
Agnieszka Pipała
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz