sobota, 30 maja 2015

Chcą figury Świętowita obok Chrystusa

Nie chcą figury Chrystusa w centrum Poznania, a jeśli już - to w towarzystwie słowiańskich bóstw. Wystosowali w tej sprawie list do prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka. - Wobec prawa nasze wyznanie jest takie samo jak katolicyzm - mówią poznańscy Rodzimowiercy. Kim są?





Rodzimowiercy Anastazja i Robert na tle poznańskich krzyży na pl. Adama Mickiewicza
Foto: Łukasz Cynalewski


W Poznaniu zrobiło się o nich głośno przy okazji dyskusji o figurze Chrystusa, która ma stanąć w centrum miasta, na placu Adama Mickiewicza.

Przypomnijmy: na początku maja rada miasta przyjęła uchwałę, w której popiera organizację w tym miejscu wystawy "Wdzięczni za niepodległość". Elementem ma być ponad 5-metrowa figura Chrystusa odlana z brązu - 31 maja przyjedzie ona do centrum Poznania na lawecie z pracowni rzeźbiarskiej spod Krakowa. Inicjatorem jest Komitet Odbudowy Pomnika Wdzięczności, współtworzony przez członków Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego. Figura jest repliką tej, która stanowiła centralną część pomnika Wdzięczności, stojącego w latach 30. na pl. Mickiewicza.

Wystawa planowo ma być na placu przez miesiąc. Ale prof. Mikołajczak, szef AKO, wielokrotnie mówił, że Chrystus pozostanie na placu do czasu budowy pomnika nad Jeziorem Maltańskim - bo tę lokalizację forsuje teraz komitet. Wspiera ich abp Stanisław Gądecki, metropolita poznański.

Przeciwny pomysłowi jest prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak, który wskazuje, że zapisy miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego na postawienie takiego pomnika nad Maltą nie pozwalają. Prezydent nie chce też, by 5-metrowa figura Chrystusa z brązu stanęła jeszcze w maju na placu Mickiewicza. Poznańska Platforma Obywatelska argumentuje, że pomysł AKO spowoduje, że w Poznaniu powstanie "Krakowskie Przedmieście bis", sprowokuje spory przeciwników i obrońców figury.

Rodzimowiercy Anastazja i Robert na tle poznańskich krzyży 
na pl. Adama Mickiewicza
Foto: Łukasz Cynalewski

Wśród przeciwników, którzy zabrali już głos w dyskusji, są wielkopolscy Rodzimowiercy.

Skoro Chrystus, to dlaczego nie Świętowit?

Napisali do prezydenta Jacka Jaśkowiaka i rady miasta oficjalny list. Argumentują w nim, że "postawienie w przestrzeni publicznej pomnika Chrystusa kłóci się z konstytucyjną zasadą równości religii" i że "tego typu pomniki stawiane powinny być na terenie kultu chrześcijan". Ale to nie koniec. Mają recepty, jak rozwiązać patową sytuację.

Po pierwsze: pomnik Wdzięczności nie powinien stanąć na żadnej miejskiej działce, ale na terenie Kościoła, np. na Ostrowie Tumskim. Bo pomnik jest zwyczajnie zbyt ostentacyjny.

Po drugie: jeśli pomnik w miejscu publicznym w Poznaniu już stanie, to władze miasta powinny też - w imię zasady równości wszystkich religii - umożliwić wybór miejsca na ustawienie pomników słowiańskich bóstw.

W Poznaniu jest ponad 70 parafii katolickich. A ile jest świątyń Rodzimowierczych? Nie ma żadnej. Rodzimowiercy pytają więc: dlaczego miasto nie miałoby przekazać im w wieczyste użytkowanie jakiejś działki, na której moglibyśmy wybudować swoją świątynię? Teren nie powinien jednak być mniejszy niż 3 tys. m kw. To musi być taka działka z dostępem do naturalnego zbiornika wodnego. Dlaczego? Chodzi o ich religijne praktyki. Działka najlepiej na terenie Poznania lub w najbliższej okolicy, tak maksymalnie 10 km od Poznania.

Rodzimowiercy Anastazja i Robert na tle poznańskich krzyży 
na pl. Adama Mickiewicza
Foto: Łukasz Cynalewski



Tego już za wiele

Anastazja Jaworska pracuje jako grafik komputerowy, ma 25 lat, drobna, wesoła brunetka. Robert Pytlak jest po trzydziestce, kończył filozofię, brodaty, w grubej skórzanej kurtce motocyklowej, tatuażach widocznych spod rękawów. Są wśród jedenastu Rodzimowierców, którzy wysłali list do prezydenta. Pomysł wyszedł od Anastazji.

Anastazja: - "Ureligijnianie" miejsc publicznych na siłę, zawłaszczanie publicznej sfery świeckiej przez jeden dominujący Kościół to nie jest dobry pomysł. Chrystus na kółkach, święcenie samochodów, ksiądz na otwarciu centrum handlowego, msza na rozpoczęcie i zakończenie roku szkolnego oraz każdej państwowej uroczystości. Tego już za wiele...

Robert: - Chcemy poszanowania naszych praw. Mamy dość ukrywania się, życia w podziemiu. Chcemy podzielić się naszą religią z innymi, wyjść do ludzi.

Anastazja interesuje się polityką. W ostatnich wyborach samorządowych startowała do sejmiku województwa wielkopolskiego z list partii Demokracja Bezpośrednia. Jako kandydatka niezależna. "Nie zaśmiecam mojego miasta, moja kampania istnieje tylko w internecie" - pisała w otwartym liście do Wielkopolan. Dostała 577 głosów, na miejsce w sejmiku to za mało. Ale zamierza też próbować swoich sił w najbliższych wyborach parlamentarnych.

- A głosujecie w ogóle w wyborach? - pytam.

- Tak, przecież jesteśmy Polakami - oburzają się oboje.

Swarga, a nie swastyka

Dzisiejsi Rodzimowiercy są bezpośrednimi spadkobiercami powstałego w latach 20. XX w. Świętego Koła Czcicieli Światowida. Rodzima wiara stała się na powrót popularna w latach 90. Wcześniej jej wyznawcy byli prześladowani przez komunistów.

Głównym bogiem współczesnych Rodzimowierców jest Świętowit. Ale od zawsze różniło się to w zależności od miejsca zamieszkania. Są też pomniejsi bogowie, a nawet duchy, które opiekują się poszczególnymi sferami ludzkiej egzystencji.

Popularny "Światowid" to jednak, w terminologii Rodzimowierców, "posąg ze Zbrucza". Światowid wygląda tak, jak kojarzymy go z kultury popularnej. Posąg-graniastosłup zdobią z każdej strony płaskorzeźby ułożone w trzy poziomy. Poziom górny przedstawia cztery najważniejsze bóstwa. Poziom środkowy - postaci w tańcu - to symbol świata ludzi. Na dolnym poziomie przedstawione są bóstwa, które sprawują pieczę nad zaświatami.

Rodzimowiercy mają wiele innych symboli, m.in. Ręce Boga, Kwiat Peruna czy Kołowrót. Symbole są dla Rodzimowierców ważne. Anastazja chwyta palcami srebrny pierścień, który ma na palcu prawej ręki, i tłumaczy: - Pierścień z nordyckimi runami. Kultura nordycka i słowiańska zawsze się przenikały.

Robert ma na szyi wisiorek z Młotem Swaroga, czyli boga słońca, nieba i ognia. Ale ma też tatuaż ze swarzycą, która wśród Słowian oznaczała przychylność bogów, dążenie do sukcesu, zwycięstwo w walce i dobre plony. - Swarga, swarzyca, zawsze była dobrym omenem, symbolem szczęścia. W latach 20. umieszczano ją na orderach, które dostawali strzelcy podhalańscy. Historia swargi sięga zresztą Indii i Chin, była obecna w judaizmie, wśród Germanów i Azteków. Potem ten symbol został zwyczajnie przejęty przez hitlerowców. Zawsze tłumaczę: nie mam wytatuowanej swastyki, mam wytatuowaną swargę - mówi Robert.

- Wytatuowałeś sobie znak, który łączy się dziś z faszyzmem - mówię.

- Swarzyca jednak różni się od swargi, nie da się tego pomylić. Swastyka jest zawsze przedstawiana pod kątem. Swarga wygląda inaczej, dla mnie to symbol szczęścia - przekonuje.

Rodzimowiercy Anastazja i Robert na tle poznańskich krzyży 
na pl. Adama Mickiewicza
Foto: Łukasz Cynalewski


Noc Kupały i internet

- W Rodzimowierstwie ważny jest patriotyzm jako umiłowanie tradycji, języka, kultury własnego kraju. Ale patriotyzm odróżniamy od nacjonalizmu, który - w skrajnych przypadkach - może prowadzić do szowinizmu, ksenofobii i radykalizmu - tłumaczy Robert. - Jesteśmy po prostu nieformalną grupą oddającą cześć bogom, od roku działamy wspólnie. Nikogo nie ograniczamy, mamy różne poglądy. Nie jesteśmy też dogmatyczną religią. Poszanowanie dla tradycji i natury to podstawa.

- Próbowano mnie wychować zgodnie z duchem katolicyzmu. Od dziecka jednak zadawałam niewygodne pytania - mówi Anastazja. I dodaje: - A tak naprawdę cała tradycja chrześcijańska i tak czerpie z Rodzimowierstwa i wielu innych religii naturalnych.

Każdy Rodzimowierca musi respektować prawa przyrody i uniwersalne zasady życia społecznego. Już święty słup Światowid uświadamia, że człowiek jest częścią przyrody, rodu i społeczeństwa. Przyroda jest święta, trzeba jej bronić. Trzeba też szanować i państwo, i rodzinę.

Anastazja różnymi mitologiami interesowała się od zawsze. Ta słowiańska pochłonęła ją stosunkowo niedawno. W ten sposób trafiła do poznańskich Rodzimowierców. - Ale nie ma tu żadnej romantycznej historii, rytuałów wprowadzenia. Skontaktowaliśmy się po prostu przez internet, takie czasy - śmieje się Anastazja.

Rodzimowiercy mają swoje obrzędy. Ten najbardziej znany to noc kupały lub sobótka. To święto ognia i wody, bo Rodzimowiercy wierzą, że te dwa żywioły w noc przesilenia odznaczają się wyjątkową mocą oczyszczenia, zarówno ciała, jak i ducha. W każdym z obrzędów w ostatnim roku w Poznaniu uczestniczyło zwykle około trzydziestu osób. Z każdym kolejnym świętem jest ich więcej.

- Składając bogom dary podczas nocy kupały, dziękujemy im za to, że możemy żyć wśród natury. Składamy w darze plony, owoce z naszych drzew, przyprawy, zioła, własnoręcznie zrobione wypieki takie jak kołacze i chleby. Mamy też kilka stałych miejsc w Poznaniu, w których te obrzędy się odbywają - wylicza Anastazja, która podczas obrzędów często jest żercą, czyli kapłanem. Żerca prowadzi całą uroczystość. Wcześniej musi się do niej przygotować. Uczy się tekstów.

Wszystkie pozostałe funkcje i stanowiska w środowisku Rodzimowierców to już przeszłość. Poznańscy Rodzimowiercy tej tradycji nie chcą hołdować. - Jesteśmy otwarci na wszystkich - mówią. Nie chcą, by podczas przygotowań do obrzędów ktoś czuł się odsunięty na margines. Ktoś piecze kołacz, ktoś znosi drewno na ognisko, ktoś inny jeszcze przygotowuje stoliki.

By dostać się do ich grupy, nie trzeba, jak chcą inne grupy Rodzimowierców, dwóch świadków, którzy wezmą za nowego członka odpowiedzialność. Rodzimowiercy zapraszają wszystkich, którzy z szacunkiem będą odnosić się do ich tradycji i oddawać cześć starym bogom. Jeszcze nie zdarzyło się, żeby się zawiedli. Same rytuały też wyglądają inaczej niż za czasów pierwszych Słowian.

- Kiedyś człowiek był uzależniony tylko od natury. Przerywał pracę w polu, spędzał krowy do zagrody i mógł się poświęcić oddawaniu czci bóstwom - mówi Robert. - My, przede wszystkim, jesteśmy uzależnieni od życia miejskiego. Mamy obowiązki w domu, w pracy, rodzinę, studia. Zorganizowanie obrzędu to poważna praca logistyczna.

Rodzimowiercy Anastazja i Robert na tle poznańskich krzyży 
na pl. Adama Mickiewicza
Foto: Łukasz Cynalewski



Zjazd Rodzimowierców na rocznicę chrztu Polski?

W przyszłym roku 1050. rocznica chrztu Polski. Takiej okazji nie można przegapić. Rodzimowiercy już rozmawiają na temat obchodów. Jedną z propozycji jest Poznań. Właśnie tutaj mogliby zjechać Rodzimowiercy z całego kraju. Bo tu przecież polskie państwo się zaczęło i tu będą huczne obchody chrztu.

- Możliwe, że to po prostu będzie jedna wielka noc kupały - twierdzi Anastazja.

Mówi się o nich coraz więcej. List otwarty, który wysłali do prezydenta Jacka Jaśkowiaka, to tylko jeden z przykładów. Na poznańskich uczelniach powstają teraz przynajmniej trzy prace dyplomowe na temat Rodzimowierstwa.

- No dobrze: gdzie konkretnie są te miejsca waszych obrzędów? - dopytuję na koniec.

- Nie żartuj, nie dowiesz się - nie pozostawia wątpliwości Robert.

- Jeśli chcesz przyjść, to nie jako dziennikarz, ale osoba prywatna - śmieje się Anastazja.

Rodzimowiercy dali prezydentowi Jaśkowiakowi czas na udzielenie odpowiedzi na ich list do 22 maja. Co, jeśli postulaty nie znajdą u prezydenta zrozumienia? - Myślimy o happeningu albo demonstracji. Nie zostawimy tak tej sprawy - zapowiadają.


Autor: Tomasz Nyczka






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz