Sąsiadowali z potężnymi plemionami Wiślan i Wielkomorawian, ale nie chcieli być jednymi ani drugimi. U schyłku IX wieku ich grody zostały spalone. "Golęszycy to pierwsi Górnoślązacy i obrońcy autonomii tego regionu" - żartują pasjonaci, którzy chcą przywrócić o nich pamięć.
Woje ze stowarzyszenia Golęszyczanie
podczas wyprawy na Lubomię
Lubomia to 3,7-tysięczna wieś w powiecie wodzisławskim. Trudno uwierzyć, że od VII do IX wieku była stolicą. W ten sposób traktowali ją Golęszycy, słowiańskie plemię lechickie, którego przedstawiciele zajmowali także cztery inne duże grody: w Hradcu koło dzisiejszej Opawy, Raciborzu, Starym Cieszynie i w okolicach Holasovic, a także kilka mniejszych gródków. - Wszystkie leżały na terenie współczesnego Górnego Śląska, część po stronie polskiej, część po czeskiej, w rejonie Bramy Morawskiej.
W średniowieczu o ten obszar, przez który wiódł szlak handlowy z północy na południe Europy, nieustannie rywalizowali Wiślanie i Wielkomorawianie. Golęszycy, którzy chcieli zachować odrębność, wciąż stawiali im czoła - mówi Mirosław Kurek, odtwórca historyczny, socjolog i animator, pracujący z młodzieżą w Centrum Zimbardo w katowickim Nikiszowcu. Żartuje, że ze względu na to umiłowanie niezależności Golęszyców można by uznać za protoplastów Górnoślązaków i pierwszych autonomistów.
Z powodu częstych najazdów sąsiadów zajmująca ponad 6 hektarów Lubomia, największe obecnie znane słowiańskie grodzisko na tych terenach, była szczególnie zabezpieczona. Wstępu do niej broniła nie tylko okalająca osadę Odra. Mieszkańcy zbudowali dwie fosy, dwa wały ziemne i palisadę. Mieli powody. Dzięki strategicznemu położeniu grodu czerpali zyski z handlu i nie klepali biedy.
Co kryło się za umocnieniami? Pobieżne badania, prowadzone w latach 30. i 60. minionego wieku ujawniły ślady po kilku chatach i trzech drewnianych budowlach, które mogły być pozostałościami zespołu zamkowego, salami zebrań albo kącinami, czyli pogańskimi świątyniami. Jak wyglądał cały gród? Tego chcą dowiedzieć się członkowie stowarzyszenia Golęszyczanie, dzięki nowym badaniom archeologicznym i rekonstrukcji grodu, najpierw w świecie wirtualnym, a w przyszłości - także w realnym.
Przodkowie wołają o pamięć
Pomysł narodził się pewnej nocy w lesie, w miejscu, gdzie wciąż widoczne są pozostałości średniowiecznych wałów ziemnych Lubomi. Mirek wraz z przyjaciółmi rekonstruktorami za zgodą leśników i konserwatora zabytków rozbił tutaj obóz. Razem chcieli przez kilka dni odpocząć od komórek, internetu i samochodów, przenosząc się do przeszłości. Wcześniej, ubrani w stroje z epoki, odwiedzali wspólnie m.in. Wolin i Biskupin, ale męczyli ich wszechobecni turyści.
- Lubomia nie jest atrakcją turystyczną. Tutaj czuje się ducha przeszłości. Kiedy siedzieliśmy w nocy w lesie, zerwała się gwałtowna burza. Stwierdziliśmy, że to przodkowie chcą, by przywrócić o nich pamięć - mówi poetycko Kurek.
Mirosław Kurek
Pierwszym krokiem było zawiązanie stowarzyszenia Golęszyczanie (to celowe przeinaczenie właściwej nazwy plemienia). Jego członkami zostali pasjonaci średniowiecza z Katowic, Gliwic, Świętochłowic i innych miast. Spotkać można wśród nich m.in. magazyniera, studentów, socjologów, specjalistę od reklamy, pracowników socjalnych, pracowników poczty czy kierowniczkę sprzedaży w międzynarodowej firmie.
Za główny cel postawili sobie przeprowadzenie badań grodu.
- Nikt z nas nie ma odpowiedniego wykształcenia i sprzętu, dlatego poprosiliśmy zaprzyjaźnioną firmę archeologiczną pana Marcina Przybyły o przeprowadzenie dla nas oraz dla zainteresowanych gimnazjalistów z miejscowej szkoły warsztatów żywej archeologii doświadczalnej. Oni też od jakiegoś czasu zgłębiają historię okolicy - wyjaśnia Kurek.
Podczas warsztatów chcą nauczyć się, jak pomagać archeologom podczas późniejszych badań, które prowadzone będą metodami elektrooporową i magnetyczną.
- W ziemię wbitych zostanie kilka elektrosond, których sygnał będzie się odbijał od podziemnych przeszkód i tworzył komputerowy obraz terenu, warstwa po warstwie, jak w tomografii komputerowej - wyjaśnia Mirek.
Co ma do tego ptasie mleczko
Do wyobraźni lepiej przemawia jednak porównanie, którego użył na facebookowym profilu projektu "Wskrześmy Lubomię": "To trochę tak, jak z ptasim mleczkiem. Większość nie zjada go w całości, tylko delikatnie odgryza czekoladową górę, by dostać się do środeczka. My chcemy dostać się do środeczka Lubomi - bez odgryzania góry, rzecz jasna".
W ten sposób możliwe będzie zlokalizowanie jam po słupach, na których wspierały się konstrukcje budynków, pozostałości po piecach kopułowych, paleniskach czy wysypiskach śmieci.
- Jestem ciekaw, co te informacje powiedzą nam o strukturze społecznej Golęszyców. Z rozmiaru chat wnioskować możemy np., ilu każda z nich miała lokatorów, a zatem dowiadujemy się czegoś o liczebności rodzin - mówi Kurek.
Woje ze stowarzyszenia Golęszyczanie
wśród wałów Lubomi
Badania będą nieinwazyjne, by - jak wyjaśnia szef Golęszyczan - nie powielać błędów popełnianych przed laty. To za ich sprawą w Krakowie rozebrano niemal do połowy Kopiec Krakusa, powodując nieodwracalne zniszczenia. - Obecnie archeolodzy starają się zdobyć jak najwięcej informacji bez wybijania w ziemię łopat, by zachować stanowiska w nienaruszonym stanie dla potomnych - mówi Mirek.
Kiedy rozlokowanie zabudowań będzie już znane, Golęszyczanie stworzą wirtualną rekonstrukcję grodu, by każdy mógł na własnym komputerze pospacerować po IX-wiecznej osadzie i zajrzeć do wnętrza chat.
Ofiara w intencji darczyńcy
Na planowane wiosną badania i wirtualną odbudowę Lubomi stowarzyszenie potrzebuje 18 tys. zł. Zbiórkę pieniędzy na ten cel prowadzi do 21 grudnia na portalu PolakPotrafi.pl, za pośrednictwem którego każdy może przekazać datek na wybraną przez siebie inicjatywę społeczną, artystyczną czy naukową.
Aby wesprzeć Golęszyczan, wystarczy postępować zgodnie z instrukcjami ze strony. Hojniejsze datki nagradzane będą m.in. słowiańskim rękodziełem, bezpłatnym pokazem walk w wykonaniu rekonstruktorów, a nawet - jeśli ktoś sobie zażyczy - złożeniem ofiary dziękczynnej dla słowiańskich bogów w intencji darczyńcy czy nadaniem mu tytułu Wielkiego Kniazia Golęszyckiego. Zwieńczeniem projektu będzie festyn wczesnośredniowieczny, organizowany wspólnie z Gminnym Ośrodkiem Kultury z Lubomi oraz wodzisławskim muzeum.
Makieta grodu w Lubomi
ze zbiorów Muzeum w Wodzisławiu Śląskim
- Jednym z głównych celów naszego stowarzyszenia jest propagowanie wiedzy, której nie przekazują szkoły. Obecnie w Polsce wiedza o początkach Grecji czy Rzymu jest o wiele powszechniejsza niż znajomość naszej własnej historii. Uczniom nie mówi się o słowiańskich mitach, wierzeniach, baśniach - zauważa Kurek, który wraz z przyjaciółmi zamierza także organizować lekcje żywej historii w szkołach.
Oprócz rekonstrukcji wirtualnej marzy mu się odbudowa lubomskiego grodu w skali 1:1, wykonana własnoręcznie technikami z IX wieku, gdzieś na terenie województwa śląskiego.
Autor: Magdalena Warchala
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz