niedziela, 30 listopada 2014

Rodzimowiercze kościoły wyrastają jak grzyby po deszczu

Dwadzieścia lat temu osoby wierzące w Świętowita, Peruna czy Swaroga można było liczyć na palcach, dziś liczy się je w tysiącach. Polscy rodzimowiercy rejestrują własne Kościoły.




Drewniany posąg Peruna, ustawiony przez ukraińskich
rodzimowierców w Kijowie w 2009 roku


Lesza to imię. Anna Kot przyjęła je kilka lat temu, kiedy zdecydowała się przekroczyć symboliczną granicę między zwykłą sympatią dla rodzimowierców a przeżyciem religijnym. Teraz Lesza-Anna brnie w śniegu. Żeby przejść od drogi do chramu, trzeba pokonać sto metrów w śniegu po kolana. Chram to świątynia. Zbita z drewna konstrukcja, obsypana śniegiem, stoi na skraju lasu, w jednej z podwarszawskich wiosek. W środku niewielkie palenisko, kamień i wysoki na dwa metry drewniany posąg Świętowita.

Dzieci Swaroga
Lesza jest żerczynią – kapłanką Rodzimego Kościoła Polskiego, jednej z trzech działających w Polsce wspólnot wyznaniowych, kultywujących przedchrześcijańską tradycję religijną Słowian. Oprócz RKP zarejestrowanego w 1995 roku i Rodzimej Wiary, zarejestrowanej rok później, jest jeszcze trzeci Kościół rodzimowierczy – Zachodniosłowiański Związek Wyznaniowy Słowiańska Wiara, wpisany na prowadzoną przez MSWiA listę wyznań całkiem niedawno, bo w październiku ubiegłego roku.

Jeśli 20 lat temu osoby wierzące w Świętowita, Peruna, Swaroga czy Welesa można było liczyć na palcach, to dziś liczy się je w tysiącach. Według Scotta Simpsona, religioznawcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego, autora monografii o polskich neopoganach, w całym kraju jest około 2 tysięcy aktywnie działających i ponad 10 tysięcy sympatyków religii przedchrześcijańskich. Razem 12 tysięcy neopogan. Mniej więcej tylu wiernych, ilu zrzesza protestancki Kościół Adwentystów Dnia Siódmego, i kilka razy więcej, niż ma w swoich szeregach Kościół Ewangelicko-Reformowany.

Dr Marcin Piotrowski, etnolog z Uniwersytetu Łódzkiego, zjawisko powrotu do pogaństwa tłumaczy kryzysem świadomości chrześcijańskiej, jaki obserwujemy w całej Europie. – Kryzys ten od dawna przejawiał się zainteresowaniem alternatywnymi religiami, takimi jak buddyzm czy hinduizm. Z tego samego źródła wypływa chęć powrotu do wierzeń przedchrześcijańskich,do poszukiwania tożsamości opartej na zapomnianej tradycji. Kościół katolicki jest wciąż odbierany jako walczący, a niektórzy ludzie, szczególnie młodzi, wychowani w tradycji liberalnej, nie chcą w imię wiary z nikim ani o nic walczyć – mówi Piotrowski. Jego zdaniem do rodzimowierstwa mogą ich przyciągać radosne misteria i niekonfrontacyjny wobec innych religii sposób przeżywania wiary.


Zachodniosłowiański Związek Wyznaniowy "Słowiańska Wiara" - obrzęd


Własna droga
Problem w tym, że tę politeistyczną religię trzeba odtworzyć niemal od podstaw. Tradycje dawnych Słowian nie przetrwały w tak zwartej formie jak choćby mity celtyckie czy skandynawskie. Informacje na temat słowiańskich bogów są rozsiane po wielu publikacjach. Od kronik Galla Anonima i dzieł Jana Długosza, przez literaturę romantyczną, po opasłe tomy etnograficzne Oskara Kolberga i prace naukowe współczesnych badaczy, których jednak powstaje coraz więcej.

O tym, że pogaństwo przeżywa dziwny renesans, świadczy zainteresowanie naukowców. Na zorganizowanej przez Uniwersytet Jagielloński w marcu ubiegłego roku sesji naukowej wystąpiło kilkudziesięcioro wybitnych polskich historyków, religioznawców i etnologów. Dyskutowali o tożsamości neopogan, o ich aktywności i współdziałaniu z podobnymi ruchami religijnymi w Europie. Dopisali naukowcy, zawiedli rodzimowiercy. Tylko nieliczni z zaproszonych pojawili się na konferencji. Termin sympozjum wybrano akurat w dniach, w których obchodzili jedno ze swoich najważniejszych świąt – Jare Gody, wiosenne zrównanie dnia z nocą.


Plony Plony 2009 - Słowiańska Wiara


– Ale przecież nauka nie musi nadążać za religią, szczególnie jeśli tę ostatnią przywracamy po wiekach zapomnienia – uśmiecha się Ratomir Wilkowski, tak jak Lesza żerca Rodzimego Kościoła Polskiego. Wilkowski, niespełna 40-letni informatyk spod Warszawy, do nowego Kościoła trafił kilkanaście lat temu. – Wprawdzie jako nieświadome dziecko zostałem ochrzczony w Kościele katolickim, ale od wczesnej młodości szukałem dla siebie innej niż chrześcijańska religijności. Nie przekonywał mnie katolicyzm z jego trudną do zaakceptowania przeszłością, ale też pełen hipokryzji współczesny Kościół. Każdy ma prawo wyboru.

Moja żona jest katoliczką. Nasze dzieci zostały przez nią ochrzczone, a przeze mnie poddane rodzimym rytuałom przejścia, czyli w przypadku starszego syna obrzędowi postrzyżyn. Gdy będzie już dorosły, sam, tak jak ja kiedyś, zdecyduje, kim chce być: chrześcijaninem, rodzimowiercą, a może wybierze dla siebie jeszcze inną drogę.

Bez grzechu
Zanim syn Wilkowskiego zdecyduje, czy wybrać tak jak ojciec, na początek będzie musiał poznać kilka prostych prawd. Rodzimowiercy nie uznają grzechu w rozumieniu chrześcijańskim – złe, jak je nazywają, uczynki każdy musi naprawić sam. Bóg najwyższy ani nie ingeruje w postępowanie ludzi, ani tym bardziej nie ma zamiaru nikogo rozgrzeszać. Odwołują się do kultu natury. Cały otaczający ich świat utożsamiają z bogiem, którego nazywają Świętowitem.

Ów byt najwyższy reprezentowany jest przez szereg bóstw. Na przykład przez Swaroga, bóstwo ognia i słońca, czy Peruna – bóstwo burzy i wojny. Świętują, uczestnicząc w rytuałach, obchodzonych zgodnie z cyklem przemian w przyrodzie – od wczesnej wiosny do zimy. W kluczowych momentach kalendarza pojawiają się cztery najważniejsze święta. 21 marca – Jare Gody – początek wiosny, moment, w którym odradza się życie. 21 i 22 czerwca – Kupała – święto ognia, życia i miłości, a w kalendarzu letnie przesilenie i początek lata. 23 września – Dożynki – święto plonów i zarazem początek jesieni. 21 i 22 grudnia – Święto Godów – początek zimy. Ważnym rytuałem są jeszcze Dziady, związane z kultem zmarłych, obchodzone dwa razy w roku: 1 lub 2 listopada i w pierwszych dniach maja.

Prekursorem rodzimej, słowiańskiej wiary był Zorian Dołęga-Chodakowski, polski etnograf i historyk żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku. Jego romantyczne studia nad słowiańszczyznąwykorzystywali Mickiewicz, Słowacki i Kraszewski.

Prawdziwe odrodzenie rodzimowierstwa nastąpiło jednak w 20-leciu międzywojennym dzięki staraniom Władysława Kołodzieja, który najpierw był katolickim księdzem, potem pastorem metodystycznego Kościoła Chrystusowego, a w końcu najważniejszym ideologiem ruchu neopogańskiego w Polsce.




To nie skansen
W 1921 roku założył pierwszą neopogańską wspólnotę – Lechickie Koło Czcicieli Światowida. I natychmiast przyjął następujące tytuły: Piasta Kołodzieja Koła Świętego Wiary Światowida, Wieszcza Światowida, Drzewida Jasnogór, Dąbrowida Puszczy Białowieskiej. Kołodziej kilka razy, już w PRL, próbował rejestrować Lechickie Stowarzyszenie Czcicieli Światowida. Niezrażony odmowami jeszcze w 1970 roku, osiem lat przed śmiercią, w wywiadzie dla tygodnika „Argumenty” mówił, że „czcicieli Światowida jest w Polsce kilkunastu, może kilkuset”.

Jak się okazuje, obecnie jest ich znacznie więcej. Współcześni rodzimowiercy opierają się na pracach dotyczących religijności Słowian. Wspólnymi siłami wydają także pismo „Gniazdo”. Rodzima Wiara nie stroni też od nowoczesnego, a czasem merkantylnego sposobu dotarcia do wiernych. „Nie jesteśmy skansenem idei, a tym bardziej ducha – piszą na swojej stronie internetowej członkowie grupy. – Przejawem tego niechaj będą te eleganckie koszulki ze stylowym nadrukiem nawiązującym do tradycyjnej symboliki”.

Niektórzy działacze Rodzimej Wiary dyskontują swoje przeżycia religijne, szukając szansy w biznesie. Mieszkający w Szczecinie Igor Górewicz, jeden z szefów związku, od lat zajmuje się tak zwaną rekonstrukcją historyczną. Wynajmowany przez producentów filmowych reżyseruje walki, a dla wszystkich chętnych organizuje festiwale historyczne. Jego wojowie z Drużyny Grodu Trzygłowa zagrali w kilkunastu dokumentach i filmach fabularnych, między innymi w „Starej baśni”. Dla Górewicza Rodzima Wiara nie jest pierwszą organizacją neopogan, w której działa. Wcześniej miał krótką przygodę z Niklotem, stowarzyszeniem sprzeciwiającym się„mieszaniu kultur, języków, narodów i ras”.


Zawieszka w kształcie topora, rodzimowierczy
amulet - symbol boga Peruna
źródło: http://pl.wikipedia.org/

Niklot – którego ludzie bez powodzenia startowali kilka lat temu do Sejmu z list Samoobrony – za swojego politycznego i duchowego patrona uważa Jana Stachniuka. To twórca przedwojennej grupy Zadruga, której program polityczny nawiązywał do idei nacjonalistycznych i faszystowskich.

Skądinąd wiele XX-wiecznych neopogańskich stowarzyszeń, takich jak rumuńska Żelazna Gwardia, czy współczesne skrajnie prawicowe, faszyzujące ruchy pełnymi garściami czerpią z pogańskich mitologii. Także wielu myślicieli i pisarzy zaangażowanych w faszyzm żywiło pogańskie sympatie, np. Juliusz Evola czy Martin Heidegger.

Rodzimowiercy jednak nie mają z tak pojmowanym neopogaństwem nic wspólnego. Interesuje ich za to składanie bogom ofiar z miodu i wina, pozorowanie walk na dzidy i topory, sprzedawanie koszulek z rodzimowierczą symboliką. I wspólne biesiadowanie przy ognisku.


Autor: Dariusz Wilczak

Za: http://polska.newsweek.pl/









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz