sobota, 29 listopada 2014

Neopogaństwo – zabawa, czy zagrożenie?

Czczenie cudzych bogów jest wyrazem upodlenia – pisał Stanisław Szukalski – jeden z autorytetów dzisiejszego polskiego neopogaństwa.


Krzyż Rodzimego Kościoła Polskiego
źródło: www.RKP.org.pl

Symbolem Rodzimego Kościoła Polskiego (RKP) są tzw. Ręce Boga – krzyż, w który czasem dodatkowo wpisane są cztery swastyki.

W swojej deklaracji programowej rodzimowiercy przejawiają iście słowiańską łagodność i spolegliwość. Nie atakują chrześcijaństwa (dominującego w Polsce Kościoła katolickiego, którego przemożny wpływ na społeczeństwo zdusił w zarodku neopogańskie twory w latach międzywojennych). Nie atakują zgoła nikogo. Odżegnują się od rasizmu (jak czytam na wikipedii), volkizm, ksenofobii i homofobii. Są skłonni przyjąć w progi swego prasłowiańskiego szałasu każdego chętnego. Wszystko to jest piękne, słowiańskie i rodzime. Natura, sielanka, tańce… Kogel – mogel.

Dlaczego? Bo rodzimowiercy zapraszają do siebie ludzi z lewa i z prawa. Socjalistów i radykalnych, narodowych katolików (sic!). Podają też, że jest to "system wierzeń etnicznych opartych na mitologii i wierzeniach lokalnej społeczności". Odwołują się do tradycji "przedchrześcijańskich". Ale wobec tego – rodzimowierstwo niemieckie będzie czystym volkizmem, który właśnie od połowy XIX wieku odwołuje się nie do czego innego właśnie jak wierzeń lokalnej społeczności.

Ponadto – o jakiej mitologii jest mowa w tej deklaracji? Wszak słowiańskie rodzimowierstwo nie posiada mitologii! Łączenie rodzimowierczego pogaństwa z mitologią słowiańską to wielkie nieporozumienie (porównajcie książkę prof. Andrzeja Szyjewskiego "Religia Słowian" lub Stanisława Urbańczyka "Dawni Słowianie. Wiara i kult"). Zwłaszcza ten ostatni pisze: "nic nie przemawia za tym, by u Słowian istniały mity, tj. opowieści o bogach, o ich życiu…". Natomiast eksponowanie Natury i jej świętego wpływu na ludzkie życie – to volkizm. Neopogaństwo polskie dziś – nie bójmy się tego powiedzieć – to wątpliwa mieszanka symboliki o rodowodach: słowiańskim, celtyckim, nordyckim, pruskim, germańskim… A zarejestrowany w roku 1995 jako wyznanie – Kościół (sic!) - RKP – podobnie jak volkizm odwołuje się do… wiary, nie religii (ta, od religio – jest słowotworem łacińskim, od którego odżegnuje się każde neopogaństwo – niemieckie, polskie, ukraińskie…). Zresztą jak czytam dalej "wszystkie wierzenia są ze sobą spokrewnione".

Szczodre Gody 2013 (Szczecin)

Zdanie to ma głęboki sens. Może autor słów nawet nie zdawał sobie sprawy, że ten panslawizm – paradoksalnie – broni polskich rodzimowierców od rasizmu. Jeżeli bowiem jesteśmy gotowi przyznać, że wielość wiar nie jest „be”, to już rokuje lepiej na przyszłość. Germańska myśl volkistowska od razu była narodową. Miała ca celu zjednoczenie Niemiec poprzez mistyczną wiarę w wybraństwo narodu germańskiego. Nie zatem wielość, a jedność. Jeden zakon Armanów, jedna rasa – nordycka i tak dalej… (m. in. teksty czołowych neoromantycznych volkistów: Guido von Lista (twórcy systemu runicznego) i Jorga Lenza von Liebenfelsa).

I to doszliśmy do ciekawego rozróżnienia:
Narodowy katolicyzm to wiara w jedność. To pycha wybraństwa. To katolicyzm wreszcie – czyli antysemicka negacja wybraństwa Izraela.

Narodowy volkizm to wiara w jedność, to wybraństwo – ale nie przez sakramenty Kościoła, a przez rasę (germańską), to więc – antychrześcijaństwo (więc i antykatolicyzm). Królestwem Bożym był Volk. Aryjczyk otrzymał objawienie.

Słowiańskie (i polskie) rodzimowierstwo zaś to: wielość czy jedność w końcu? Zobaczmy teksty rodzimowiercy („Gniazdo”, nr 2 (7) 2009):
"Jeśli ktoś z innego kontynentu przybędzie na ziemie dawnych Słowian… by uczynić to w pełni, musi uszanować prawa tej ziemi, prawa, które zawarte są w naszej rodzimej wierze etnicznej". I dalej ciekawa krytyka (a jednak!) Polaków - kosmopolitów: "Bardziej zaskakujące winno być raczej, że to właśnie Polakom w zdecydowanej większości nie przeszkadza w najmniejszym nawet razie czczenie obcego Boga, mimo że mają własnych, rodzimych…" Tak proszę państwa – to było do wszystkich innych: katolików, krysznitów polskich, świadków Jehowy, Żydów, Cyganów etc. etc.


Najpierw była ideologia potem twórczość. Ideologiczna powieść, dramat, rzeźba, malarstwo – wsparły volkizm w Niemczech, a panslawistyczne neopogaństwo w Polsce.

Dziś wszyscy chętnie czytamy sagi o druidach. Nordycka powieść fantasy bije rekordy na listach najlepiej sprzedających się tytułów. Oczywiście nie tylko. Do tego dochodzą często: demonologia, angelologia, baśni celtyckie, czary, astrologia. Postmodernistyczny misz-masz. "Odala" – nasz rodzimy periodyk neopogański zapisuje swoją winietę germańskimi runami ()czerpiąc z nauk twórcy systemu run – von Lista), Szukalski opracował nawet nowomowę neopogańską ("macimowę") – a nie był pierwszy, bo kilkadzieścia lat wcześniej aryjczycy opracowali własny LTI (Lingua Tertii Imperii). Tenże Szukalski pisał w 1938 roku w swoim grafomańskim dramacie "Krak syn Ludoli": "jesteśmy wiecznymi ofiarami Opatrzności i popychadłami cudzych Dziejów. Nie mając wzorów słowiańskich, mamy semicką Opatrzność".
Jak napisałem wyżej – o paradoksie – to poniekąd katolicyzm (ścierając się z neopogaństwem) stłamsił w Polsce przejawy antysemityzmu i pośrednio – zapobiegł wówczas (w latach 30-tych) pogromom Żydów polskich.

Nonsensem jest straszyć i łączyć na przykład udział jakichś prasłowiańskich grup rekonstrukcji (tak często uczestniczących w różnych festynach i imprezach folkowych w kraju) z szalonymi ideami NS Zadrugi (Nacjonalistyczne Stowarzyszenie Zadruga) czy kilkoma innymi neopogańskimi ruchami faszystowskimi (Zakon Północny Wilk, Strażnicy Sławii Wilczy Krąg itp.).

Nie chcę demonizować zjawiska – tym bardziej, że neopogaństwo jest tak pojemnym określeniem że – chciałbym wierzyć – że narodowe, nacjonalistyczne, rasistowskie idee są w tym ruchu jednak usytuowane gdzieś na marginesach. Nie zmienia to jednak faktu, że – jak pokazuje historia – z pozoru niewinne idee mogą być wykorzystane do… ludobójstwa, bo gdy irracjonalizm (i mistycyzm) bierze górę nad rozsądkiem zaczynam się obawiać o przyszłość.


Wybrane źródła:
1. Georg L. Mosse, Kryzys ideologii niemieckiej. Rodowód intelektualny III Rzeszy, Warszawa 1972
2. Maciej Strutyński, Neopogaństwo, Kraków 2014
3. Hubert Orłowski, Literatura w III Rzeszy, Poznań 1979
4. Nicholas Goodrick-Clarke, Okultystyczne źródła nazizmu, Warszawa 2010
5. Łukasz Dęboróg, Świętowidzenia, Feniks, 2000, nr 11

Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji bloga.

Autor: M.L. Dęboróg






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz