Wykopaliska archeologiczne z ostatnich dekad postawiły na głowie tradycyjne wyobrażenia o narodzinach Polski. Nasze państwo wcale nie krzepło przez sto kilkadziesiąt lat, stopniowo rozszerzając swoje wpływy i granice. Stworzyła je jedna szczególnie bezwzględna rodzina, gotowa na wszystko dla mamony i wpływów. Handel żywym towarem z żydowskimi kupcami, masowe mordy i przesiedlenia tysięcy ofiar... Na każdym kroku Piastowie składali propozycje nie do odrzucenia.
Piast, Rzepicha i mały Siemowit. W takiej scenerii, według Galla Anonima,
rozpoczęły się dzieje Polski. Mało w tej historii jest prawdy – może
poza imieniem chłopca, który został władcą (źródło: domena publiczna)
Pierwsze grody, które można jakkolwiek wiązać z Piastami - i z późniejszym państwem polskim - powstały dopiero w drugiej połowie IX stulecia. To wtedy musiał żyć protoplasta rodziny, być może legendarny Siemowit znany z kroniki Galla Anonima. Nie należy jednak wyobrażać go sobie jako żadnego światłego władcy.
Zbiry na polowaniu
Wszystko wskazuje na to, że był po prostu szczególnie butnym zawadiaką, który zdołał skupić wokół siebie grupę młodych, silnych mężczyzn, znęconych wizją bogactwa i przygody. Zaczynał z garstką, kilkunastoma, jeśli nie kilkoma towarzyszami.
Jak ulał pasuje tutaj zdanie pewnego angielskiego władcy z wczesnego średniowiecza, który twierdził, że grupa licząca do siedmiu zbrojnych to rabusie, a od siedmiu do trzydziestu pięciu - banda. Wszystko powyżej trzydziestu pięciu osób to już jednak wojsko. I właśnie taką zgraję zbirów zebrał wokół siebie protoplasta przyszłych władców Polski.
Prawo silniejszego
Ziemia gnieźnieńska była w tym czasie regionem biednym, słabo zaludnionym i pozbawionym naturalnych surowców. Jej położenie miało właściwie tylko jedną zaletę - w ciągu kilku godzin konnej jazdy dało się dotrzeć do opływających w bogactwa, a jednocześnie pozbawionych silnych fortyfikacji osad i portów Pomorza.
Książęta Siemowit i Siemomysł na XIX-wiecznych ilustracjach
(źródło: domena publiczna)
Zapewne właśnie tam wyruszały pierwsze wyprawy łupieżcze, a wracający z nich awanturnicy zyskiwali środki i sławę potrzebne do wywindowania się ponad innych członków plemienia.
Z rozbójnika przodek Mieszka stopniowo przeistoczył się w wodza. A że był najwidoczniej bardziej bezwzględny, przebiegły lub sprawniejszy w walce od wielu podobnych sobie władyków, toteż zdołał przekazać władzę i majątek synowi.
Propozycja nie do odrzucenia
Prawdziwie dynamiczny rozwój piastowskich włości nastąpił dopiero w latach trzydziestych X wieku, zaś około 940 roku w ręce rodu wpadło wreszcie Gniezno - ważny ośrodek polityczny, a może też religijny Wielkopolski. Na dobrą sprawę dopiero ten moment należałoby uznać za początek budowy czegokolwiek przypominającego państwo z prawdziwego zdarzenia. Nie był to w żadnym razie łatwy proces.
Na całe lata Piastowie ugrzęźli w walkach z konkurencyjnym, zapomnianym przez historię plemieniem zamieszkującym nad rzeką Obrą. Gdy wreszcie zwyciężyli, swój sukces przypieczętowali w iście barbarzyński sposób.
Palili twierdze swoich wrogów do gołej ziemi i pilnowali, by już nigdy nie osiedlono się w ich miejscu. Spośród około dziewięćdziesięciu wielkopolskich warowni niemal osiemdziesiąt zniknęło z powierzchni ziemi. Na własny użytek Piastowie przejmowali wyłącznie pojedyncze, ulokowane w kluczowych miejscach grody.
Najwyższą cenę płacili jednak członkowie podbijanych plemion.
Ludobójstwo w imię władzy
W cieniu pożarów trwała olbrzymia akcja przesiedleńcza. Ziemie nad Obrą, które dotąd tętniły życiem, zamieniono w niemal bezludne pustkowie. Tysiące osadników zostało brutalnie zagnanych na dopiero co wyrwane puszczy tereny pod głównymi grodami Piastów – Gnieznem, Gieczem i Poznaniem. Zakładali wioski i osady, w których przez resztę życia mieli pracować w niewolniczych warunkach na chwałę swoich nowych panów.
Oni zresztą mogli mówić o sobie, że są szczęśliwcami. Dziesiątki tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci zostało związanych lub zakutych w kajdany i zapędzonych do specjalnych obozów. Tam byli sprzedawani za srebro wareskim kupcom ze wschodu lub Żydom operującym na rynku niewolniczym w Pradze. Na tym właśnie procederze Piastowie zbili swoją olbrzymią fortunę, pozwalającą im skonsolidować władzę nad całym regionem w rękach jednej rodziny. Mężczyzn kastrowano i wysyłano do Bagdadu jako posługaczy. Kobiety miały szczęście jeśli kończyły jako kurtyzany władców. Los wielu był znacznie, znacznie gorszy…
Życie u zarania polskiej państwowości do bezpiecznych nie należało…
Każdego, kto sprzeciwiał się tym porządkom, czekała śmierć – ta sama kara, którą bez wątpienia nałożono na wszystkich książąt i przywódców Nadobrzan za sam akt przeciwstawienia się Piastom. Rozprawa z wrogiem była zupełna. O skali sukcesu świadczy sam fakt, że po Nadobrzanach zostały wyłącznie popioły. Historia nie zapamiętała ani imion ich wodzów, ani nawet nazwy ich plemienia.
Policyjne państwo Piastów
Eksterminacja najbliższego sąsiada przesądziła o tym, że właśnie Piastowie podporządkowali sobie całą Wielkopolskę. Krwawy sukces należy przypisać półlegendarnemu Siemomysłowi. Kolejne wojny spadły już jednak na barki jego synów. Jednym z nich był Mieszko. Na tronie zasiadł około 960 roku i natychmiast stanął w obliczu tego samego problemu, z którym zmagał się każdy wódz tej epoki. Aby przetrwać i zapewnić sobie posłuszeństwo braci, musiał po pierwsze przejąć kontrolę nad wojskiem. Bez armii nie było władzy.
Formujący się kraj Piastów należałoby na dobrą sprawę uznać za państwo policyjne, albo wręcz dyktaturę wojskową. Oddziały podporządkowane księciu trzymały w ryzach poddanych, którzy dotąd żyli w małych, odizolowanych społecznościach. Nic poza gwałtem i przemocą nie mogło ich przekonać do podporządkowania się nowej, zaborczej i zachłannej władzy.
Książę Siemomysł na XIX-wiecznej ilustracji z
„Czytanki narodowej” Józefa Chociszewskiego.
Między bajki – przynajmniej w odniesieniu do czasów Mieszka I – należy włożyć zwoływanie wiernego Piastom pospolitego ruszenia, gorliwą służbę chłopów w obronie ojczyzny czy nawet masowe powoływanie wojów spośród prostej ludności, jak miało to miejsce w kolejnych stuleciach.
W państwie, które na dobre zaczęło powstawać dopiero przed dwudziestu laty, drużyna wojowników wciąż była obcą i złowrogą siłą, postrzeganą raczej jako okupant niż organ władzy. I siła ta rozumiała tylko jeden język – łupów.
***
Masz dość przypudrowanej i ugrzecznionej historii początków Polski? My też.
Kamil Janicki przedstawia wersję wydarzeń do bólu prawdziwą. Masowe zbrodnie, handel niewolnikami, realia życia poza granicami cywilizacji i brutalne rozgrywki wczesnośredniowiecznych dworów. Oto fascynująca opowieść o bezwzględnych, ambitnych i żądnych władzy żonach pierwszych Piastów. I o państwie, w którego budowie brały udział.
Autor: Kamil Janicki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz