poniedziałek, 9 czerwca 2014

Początki Słowian i ich pierwsze państwa (cz. 1)

Kiedy czytam w „FOKUS Historia” o początkach Słowian, zastanawiam się, kto tym autorom narzuca taką autocenzurę?
Dlatego zdecydowałem się zamieścić ten tekst.




Gród Słowiański
Źródło: www.ugdebica.pl

Wstęp

W początkach XIX w. twórca polskiego słowianoznawstwa, Wawrzyniec Surowiecki napisał: „naród Słowian jest zagadką, którey dotąd nikt jeszcze należycie nie rozwiązał”. Rzeczywiście: odkrycia archeologii podczas budowy gazociągu jamalskiego na wschodnim Podlasiu (w Haćkach) i północnym Mazowszu (w Szeligach) podważają poglądy epigonów pruskich pseudohistoryków głoszących za rasistowską teorią Kossinny późne pojawienie się Słowian na ziemiach polskich w VI i VII wieku naszej ery. Datowane na V w. n. e. ukazują ludność słowiańską mieszkającą razem z ludnością uważanej przez owych nacjonal-historyków za germańską kultury archeologicznej wielbarskiej (Goci? Gepidzi?) oraz wieloetnicznej kultury przeworskiej (według nich z udziałem jednego z plemion Wandalów: Silingów). Pierwsi – według tych propagandystów pruskich – przez przyszłe ziemie polskie wędrowali od I do poł. II w. n.e. prawym brzegiem Wisły, drudzy – wspólnie z innymi ludami od połowy II w. p.n.e. do pocz. V w. n. e. jakoby mieszkali na niektórych terenach pomiędzy Odrą i Wisłą. Pogląd ten pojawił się po wojnach napoleońskich w czasach nacjonalistycznego romantyzmu niemieckiego: w 1819 r. F. Kruse opublikował w Lipsku „Budorgis oder etwas über das alte Schlesien vor Einführung der christlichen Religion besonders zu den Zeiten der Römer nach gefundenen Alterthümern und der Probstei Gorkau”. Po jakimś czasie podparł je pruski nauczyciel i badacz przeszłości Ignacy Imsieg, który w 1830 r. ogłosił artykuł, w którym na podstawie podobieństwa fonetycznego postawił tezę – odrzuconą przez wielu językoznawców – o pochodzeniu nazwy Śląska od jednego z plemion germańskich Wandalów:  Silingów, zapisanych w połowie II w. n.e. przez Klaudiusza Ptolemeusza po grecku jako Σιλίγγαι, Silingai. W 1836 r. dołączył do nich G. Klemm. W czasach Hakaty (1901) do tych spekulacji powrócił L. Schmidt. Po przegranych przez Niemców walkach o Górny Śląsk podczas powstań śląskich nastroje nacjonalistów niemieckich podtrzymywał w 1922 r. M. Jahn. Wraz z opublikowaniem przez Hitlera „Mein kampf” (1924 r.), objęciem urzędu prezydenta Niemiec przez feldmarszałka Paula von Hindenburga i rozpoczęciem przez rząd niemiecki wojny celnej z Polską (1925 r) w 1925 r. K. Tackenberg, a w 1926 r. znów M. Jahn, R. Much, ponownie K. Tackenberg oraz G. Lustig. Na fali faszyzacji nauki niemieckiej w 1929 r. na łamach „Volk und Rasse” K. Tackenberg przypisał kulturę pomorską plemionom Bastarnów, Skirów i Swenów, a tuż przed śmiercią w 1931 r., twórca całej owej psudonauki, Gustaf Kossinna, poparł opinie propagandystów niemieckich o decydującej roli Wandali w kulturze Śląska. W latach 30-tych XX w., po dojściu Hitlera do władzy podtrzymał obie te koncepcje G. Lustig (1934 r.), a odnośnie Silingów E. Petersen (1935 r.) i – kolejny raz – M. Jahn (1937 r.). Podczas faszystowskiej okupacji niemieckiej śmiało głosili je C. Engel (1942 r.) i K. Gloger (1943 r.). Po II wojnie światowej wraz z odradzaniem się zachodnioniemieckiego rewizjonizmu do tej trwającej od półtora wieku „wojny o historię” wrócili m. in. E. Schwarz w 1958 r. i W. Kuhn w 1960 r. Po polskiej stronie do owego nacjonalistycznego „kulturoznawstwa” archeologicznego włączył się ze znakiem przeciwnym, uczeń Kossinny, J. Kostrzewski. Dominująca w polskiej archeologii okresu PRL szkoła jego następców konsekwentnie próbowała dowieść pochodzenia Słowian na ziemiach polskich od ludności kultury łużyckiej.


Pochówek popielnicowy. 
Po prawej u góry naczynie w stylu guzowatym (kultura łużycka)
Foto: Tzawisko
Źródło: http://pl.wikipedia.org/

Brak dostatecznych informacji źródłowych pozwalających wiązać zmiany w kulturach archeologicznych z faktami znanymi z historiografii starożytnej powoduje, że nadal przemian tych nie udało się naukowo odtworzyć. Ciągle istnieją wśród naukowców znaczące różnice zdań. Jednak w ostatnich latach narasta w mediach (forum internetowe „silesiana”, artykuły na polskich stronach „wikipedii”) a ostatnio również w publikacjach niektórych polskich naukowców tendencja do jednostronnego wiązania kultur archeologicznych z dominacją plemion germańskich na ziemiach polskich od przełomu er do VI w. n.e., kiedy to dopiero mieli się na nich pojawić Słowianie. W ten sposób próba Kazimierza Godłowskiego, od 1975 r. członka Niemieckiego Instytutu Archeologicznego a od 1994 r. (na rok przed śmiercią) Bawarskiej Akademii Nauk, odejścia od etnicznej koncepcji kultur archeologicznych – zakończyła się przejęciem w drugiej połowie lat 90-tych XX w. przez część badaczy polskich… etnicznej koncepcji germańskiej. Dotyczy to zwłaszcza grupy, która w 2002 r. – po konferencji krakowskiej z 2001 r. „Archeologia o początkach Słowian” – opublikowała pod redakcją Andrzeja Kokowskiego zbiór artykułów: Magdaleny Mączyńskiej, A. Kokowskiego i Aleksandra Bursche „Zapomniana inskrypcja staropolska z germańskiego cmentarzyska Hagenow w Meklemburgii. Pierwsze ślady obecności Słowian na zachód od Odry”, Michała Parczewskiego „Praojczyzna Słowian w ujęciu źródłoznawczym”, A. Kokowskiego „Etnogeneza Słowian. Rzeczywistość badawcza — emocje — odbiór społeczny”, Wojciecha Nowakowskiego „Telegraf bez drutu – powracający problem pochodzenia Słowian” i Stefana Warchoła „Ślady pobytu drużyn gockich na obrzeżach i w centrum prakolebki Słowian w świetle języka (między I/II a IV/V w. n. e.)”. Odpowiedzią były publikacje m. in. profesorów Witolda Mańczaka w 2004, Tadeusza Makiewicza w 2005, a nawet publikacja nieżyjącego już, a piszącego przez wiele lat w USA Zbigniewa Gołąba  (2004). Publikacje te spotkały się z ostrą reakcją zwolenników etniczno-germańskiej koncepcji kultur archeologicznych w Polsce i spór o początki Słowian, zwłaszcza zachodnich, rozgorzał na nie znaną dotąd w środowisku polskich naukowców skalę.
W jego kontekście trzeba widzieć zorganizowaną pod patronatem prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Aleksandra Kwaśniewskiego oraz prezydenta Republiki Federalnej Niemiec Johannesa Raua wystawę „archeologiczną” o kulturze przeworskiej, przygotowaną przez Państwowe Muzeum Archeologiczne w Warszawie i kierowany przez A. Kokowskiego Instytut Archeologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, która odbyła się w Warszawie w dniach 8 marca-16 czerwca 2004 r. pod tytułem „Wandalowie, strażnicy bursztynowego szlaku”. W tym kontekście należy umieścić bogato ilustrowany album z katalogami tej wystawy ze wstępem A. Kokowskiego (Lublin 2004), który kontrowersyjne wnioski o Wandalach podpiera tezami austriackiego historyka średniowiecza Waltera Pohla. Po dojściu neofaszystowskiej Partii Wolnościowej Jörga Heidera do rządu w Austrii W. Pohl od 2002 r. reprezentuje Austrię w Komitecie na rzecz Humanistyki Europejskiej Fundacji Naukowej, a w 2004 r. uhonorowany został nagrodą Wittgensteina za zainteresowania procesami identyfikacji etnicznych między starożytnością a średniowieczem, co dowodnie wykazał m. in. publikacjami z lat 2002-2003 r. Dlatego w najlepszym razie album ten można włożyć między literaturę komercyjną, a nie historyczną. W gorszym – jest to po prostu publikacja na zapotrzebowanie polityczne: 1 maja 2004 r. za poparciem Niemiec Polska weszła do Unii Europejskiej.

Biorąc pod uwagę ową ofensywę neo-kossinnizmu, zacząłem się zastanawiać, czy tylko jedna strona ma prawo do stronniczego odczytywania źródeł archeologicznych? Dlaczego ma być propagowany tylko pogląd, że to germańscy przybysze tworzyli podstawową masę ludności przyszłych ziem polskich? Przecież już w 448 r. poselstwo rzymskie Maximusa do wodza Hunów, Attyli, wywieziono „do wysp oceanu północnego” (nad Bałtyk), gdzie Rzymianie podczas uczty zwanej przez miejscową ludność „strawa” pili „medos”, czyli miód zamiast wina i jedli „proso”, zamiast chleba, a przez rzeki przeprawiano się „łodziami z jednego pnia drzewnego zrobionymi”, znanymi później, jako dłubanki. Służba piła napój wytłaczany z jęczmienia zwany „kamos”, co w serbsko-chorwackim znaczy „kam”, czyli wytłoczony. Potwierdza to odkrycia archeologiczne z lat budowy rurociągu jamalskiego, a podważa opinie neo-kossinnistów o pojawieniu się Słowian zachodnich dopiero w VI/VII w.

Jeśli zatem Słowianie mieszkali na tym terenie już przed 448 r. – skąd się tu wzięli i kiedy?
Ludność kultury łużyckiej

Do XIII w. p.n.e. czyli drugiej fali (pierwsza, minojska ok. XX-XIX w. p.n.e.) migracji indoeuropejczyków na Europę – nie ma mowy ani o Germanach, ani Słowianach itp. Wraz z tzw. „ludami morza” w XII w. p.n.e. i wojną trojańską na arenę dziejów wkraczają helleńscy Achajowie, których w epicki sposób utrwaliła poezja homerycka Dorów ok. IX w. p.n.e. Do VIII w. p.n.e. trwa we wschodniej i południowej części Europy względna stabilizacja etniczna. W tym okresie – od XII do VII w. p.n.e. – na przyszłych ziemiach polskich rozwijała się archeologiczna tzw. kultura łużycka. Ludność będąca jej wytwórcą składała się po prostu z plemion indoeuropejskich.


Kultura łużycka – słowiańska – naczynie kultowe
Źródło: http://bialczynski.wordpress.com/

Ok. połowy VIII w. p.n.e. przewaliła się przez Europę od stepów nad Morzem Czarnym po Półwysep Iberyjski fala ludności koczowniczej, w archeologii określana jako tzw. horyzont kimeryjski. Na obszarach naddunajskich zamknęła on stabilny dotąd rozwój różnych kultur epoki brązu o indoeuropejskim rodowodzie. Jednak na ziemiach polskich horyzont kimeryjski jest słabo uchwytny archeologicznie, a to oznacza, że nie spowodował wyraźnych zmian w kulturach archeologicznych i wśród ludności. W wyniku najazdu „kimeryjskiego” w poł. VIII w. p.n.e. przerwana została jednak więź do tego momentu w miarę jednolitej ludności indoeuropejskiej: na południu rozkwita i kolonizuje wybrzeża Morza Czarnego oraz Śródziemnego cywilizacja Hellenów, kultura Etrusków, pojawiają nad Adriatykiem plemiona Wenetyjskie, a na północ od strefy naddunajskiej na podłożu przedkimeryjskich kultur pól popielnicowych rozwijać się zaczęła w dorzeczu Dunaju i Renu archeologiczna kultura halsztacka. Ta ostatnia w dorzeczu Łaby i Odry zaczęła wpływać na przedkimeryjską ludność kultury łużyckiej, która wchodzi w szczytowy okres rozwoju. Na Śląsku – na przykład – rozpowszechniają się importowane z południa żelazne ozdoby i części strojów oraz ceramika malowana. Z tego okresu (ok. 700-400 lat p.n.e.) pochodzą najpewniej kamienne kręgi na Ślęży. Analiza całościowa materiałów ceramicznych odkrytych podczas wykopalisk na Ślęży wykazała, że 66,5% to ceramika z czasów kultury łużyckiej, 19%, ze średniowiecza, 12% – z wczesnego średniowiecza, a tylko 0,009% – okresu lateńskiego. Z okresu rzekomych wpływów germańskich wandalów – śladów brak.
Jej rozwój przerwał w końcu VI w. p.n.e. kolejny najazd koczowników ze stepów nadczarnomorskich: indoirańskich Scytów. W jego wyniku zniszczone zostały najbardziej rozwinięte ośrodki kultury łużyckiej na Śląsku i Łużycach. Walki były – zdaje się – bardzo okrutne, wręcz ludobójcze. Wskazują na to odkrycia archeologiczne grodzisk w Kamieńcu (woj. toruńskie) i Kruszwicy (woj. bydgoskie),  w Štramberku (pn. Morawy, u wejścia do Bramy Morawskiej) i Vyąnym Kubinie (na Orawie) oraz w Wicinie (woj. zielonogórskie). W większości z wymienionych grodów – oraz w jaskini w Rzędkowicach na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej – obok szkieletów mężczyzn poległych w walce i ich koni znajdowano liczne szkielety kobiet i dzieci…

Na podstawie wykopalisk można wnioskować, że najsilniejsze rejony osadnicze i kulturowe indoeuropejskiej ludności przedkimeryjskiej, która wytworzyła archeologiczną kulturę łużycką, zostały zrównane z ziemią. Pewne jest, że nie odrodziła się, dobrze rozpoznana archeologicznie, ludność zamieszkująca rejon z centralnym ośrodkiem w Wicinie. Przed najazdem Scytów na tym obszarze Ziemi Lubuskiej rozwijało się co kilkanaście większych i mniejszych wsi i przysiółków. Po ich spustoszeniu tereny te pozostały prawie bezludne. Podobnie było na znacznych obszarach Moraw, Słowacji oraz Dolnego i Górnego Śląska. Na mniejszą skalę – w centralnej części przyszłych ziem polskich na Kujawach i Ziemi Chełmińskiej. Liczby poległych, pomordowanych i uprowadzonych w niewolę „łużyczan” musiały być olbrzymie. Większości zniszczonych miejscowości nie było komu odbudować. A nawet jeśli je odbudowano, obejmowały mniejszy teren, a budowle były mniej staranne niż przed najazdem. Zerwane zostały kontakty – wymiana handlowa? – ze wschodnim kręgiem kultury halsztackiej. Śląski, przodujący przed najazdem ośrodek kultury łużyckiej zastąpiły ośrodki nad Notecią, które nawiązały kontakty z zachodnim kręgiem kultury halsztackiej i północno-italskim. W przyszłej wschodniej Wielkopolsce i na przyszłych Kujawach ludność zaczęła wznosić mniejsze grody o regularnej zabudowie (typu biskupińskiego). Na tym obszarze rozwijała się produkcja metalurgiczna, ożywiła wymiana handlowa, w ceramice rozpowszechniła technika inkrustacji, dekoracje odchodziły od wzorów geometrycznych, które zastępowały motywy ludzkie i zwierzęce, a nawet całe scenki narracyjne.
Ludność kultury pomorskiej

Na przeł. VI/V w. p.n.e. trwały procesy dezintegracji kultury łużyckiej. Wschodnia część przyszłych ziem polskich – do Wisły – dostała się w strefę wpływów kultury scytyjskiej. Na późniejszym Pomorzu  Gdańskim,  Kaszubach i Pomorzu Środkowym ok. 550 r. p.n.e. wyodrębniła się z grupy kaszubskiej kultury łużyckiej archeologiczna kultura pomorska (wejherowsko-krotoszyńska), pod wpływem pozanaukowych poglądów epigonów Kossinny uznawana za związaną z ludnością wczesnogermańską, frühgermanische. Od końca VI w. p.n.e. rozprzestrzeniała się ona na zachód, południe i wschód, na dawne tereny kultury łużyckiej. Ze względu na podobieństwo form pochówku – tzw. urny twarzowe – wbrew opiniom upowszechnianym przez środowiska pseudonaukowców niektórzy badacze uznają, że wykształciła się ona na gruncie kultury łużyckiej pod wpływem oddziaływań etruskiego lub wenetyjskiego emporium handlowego u ujścia Wisły. Jego pozostałością była znana od starożytności miejscowość Truso (od e’trus’ków?) lokalizowana m. in. nad podelbląskim płytkim jeziorem Drużno.


Osada Truso

Etruskowie bowiem w tym czasie byli głównymi importerami bursztynu znad Bałtyku i to oni odtworzyli „szlak bursztynowy” znany już w czasach trojańskich. Po zniszczeniach najazdu scytyjskiego atrakcyjność kulturowa wpływów etrusko-wenetyjskich spowodowała ich ekspansję na tereny kultury łużyckiej. Wiązało się to z upowszechnieniem przez kupców etruskich lub/i wenetyjskich najnowszych osiągnięć w produkcji wyrobów z brązu, a pod koniec okresu halsztackiego – na początku V w. p.n.e. – żelaza. Świadczy o tym biegłość twórców kultury pomorskiej (wejherowsko-krotoszyńskiej) w dziedzinie metalurgii brązu oraz przerwanie w tym czasie żywych jeszcze w grupie kaszubskiej kultury łużyckiej kontaktów handlowych ze Skandynawią. Na pozostałych terenach zasiedlonych przez ludy kultury łużyckiej postępował jednak wyraźny spadek zaludnienia. Zmiany klimatyczne, przejście od klimatu subborealnego do subatlantyckiego połączone z podniesieniem się wód gruntowych, zawilgoceniem cięższych, dotychczas uprawianych gleb i zabagnieniem czarnoziemów, mogły utrudniać odbudowę lub uniemożliwiać dalsze życie tej ludności w większych skupiskach osadniczych.
Najazd Scytów i zmiany spowodowane ochłodzeniem klimatu w VI w. p.n.e. połączone z etrusko/wenetyjską infiltracja kulturową doprowadziły do zrywania wzdłuż linii Wisły więzi między grupami przedkimeryjskiej ludności indoeuropejskiej (ludności kultury łużyckiej) zamieszkującymi przyszłe zimie polskie. Na zachodzie rozszerzały się wśród nich wpływy zachodniohalsztackiej kultury jastorfskiej (uważanej za wytwór plemion pragermańskich uciekających ze Skandynawii przed klęską głodową spowodowaną zmianami klimatycznymi), na wschodzie – oddziaływała kultura scytyjska. Trudno sobie jednak wyobrazić, by liczna – choć przetrzebiona – ludność kultury łużyckiej wyginęła, albo w całości wywędrowała, a jej miejsce zajęła całkiem inna. Dlatego uzasadnione jest założenie, że kultura pomorska rozprzestrzeniała się wśród przedkimeryjskiej ludności, która była wytwórcą wcześniejszej kultury łużyckiej. Podobna nieciągłość kultur archeologicznych dla tego samego okresu miała miejsce w Skandynawii, ale nikt nie wątpi, że mimo tej zmiany zamieszkiwały ją ludy, z których wykształcili się Germanowie.

W młodszych fazach – od schyłku IV w p.n.e. – kultura pomorska zaczęła się na swoich południowych i wschodnich krańcach upodabniać do schyłkowych grup połużyckich. Oprócz coraz bardziej uproszczonych wizerunków twarzy na popielnicach oraz półziemianek obok domów o konstrukcji słupowej zachowały się ślady produkcji łodzi-dłubanek, składy bursztynu oraz warsztaty hutniczo-dymarskie. Na wschodzie Polski środkowej, na Mazowszu i w północnej Małopolsce rozwinęła się odmiana kultury pomorskiej, określana jako kultura grobów kloszowych, w której typowym pochówkiem były popielnice przykryte dużym, odwróconym do góry dnem, chropowatym naczyniem zwanym kloszem. Ten typ pochówku występował już w kulturze łużyckiej oraz na cmentarzyskach w zachodniej części wpływów kultury pomorskiej. Zresztą tradycje lokalnych grup kultury łużyckiej na wschodzie jej wpływów widać w podobieństwie niektórych form ceramiki, a czasami w pochówkach na te samych cmentarzyskach. Podobnie jak kultura pomorska – kultura grobów kloszowych, jako jej odmiana przetrwała do III w. p.n.e., kiedy zastępować ją zaczęła kultura przeworska. Jednak na wschodnich peryferiach, głównie na Polesiu, kultura grobów kloszowych wniosła pewien wkład w narodziny kultury zarubinieckiej. O tej ostatniej dość stanowczo pisze się, że była pierwszą kulturą archeologiczną możliwą do utożsamienia z ludnością prasłowiańską.

Niektóre fakty archeologiczne wskazują, że rozwój kultury grobów kloszowych przebiegał równocześnie z pogłębiającym się kryzysem społeczno-gospodarczym i kulturowym dawnej ludności „po-łuzyckiej”. Był on jednym z najsilniejszych jakie dotknęły mieszkańców przyszłych ziem polskich w całych ich dziejach. Oprócz wpływów zewnętrznych oraz zmian klimatycznych wiązał się z przeżyciem się i rozkładem systemu wielkiego rodu patriarchalnej wspólnoty pierwotnej. W tej pierwotnej demokracji nie rozwinęła się wyodrębniona arystokracja rodowa, która wprowadziła stosunki demokracji wojennej. Dlatego wielkie rody patriarchalne okazały się archaiczne i nie umiały się dostosować do zmiany warunków etnicznych i klimatycznych. Wielkie wspólnoty pierwotne niszczyły poważnie środowisko naturalne przez rabunkowy wyrąb lasów, co w zmieniającym się klimacie doprowadziło do naruszenia równowagi ekologicznej. Spowodowało to konieczność zmniejszenia liczebności osad. To zaś – w rezultacie – przyspieszyło ekonomiczne i społeczne wyodrębnianie się pojedynczych rodów lub rodzin. Jednak ich samodzielność była oparta na kruchych podstawach, bo była oparta technologicznie na imporcie brązu, a nie opanowano w nich na masową skalę technologii wyrobu żelaza. W tym przypadku również dominowały importy lub wymiana z kontrolowanymi prze Celtów ośrodkami hutniczo-dymarkowymi. Kiedy pod wpływem migracji dopływ narzędzi brązowych i żelaznych uległ ograniczeniu – ludność „po-łużycka” kultury grobów kloszowych przeszła do gospodarki autarkicznej i przetrwały tylko te jej grupy, które zdołały się do tej zmiany przystosować. To zaś pod przewagą – gospodarczą, ale i zbrojną – sąsiadów celtyckich było bardzo trudne. Dlatego kultury pomorskie w krótkim czasie wyczerpały swoje zdolności rozwojowe, a na ich kryzysie wykształciła się najpierw kultura przeworska, a następnie – oksywska.
          
Wschodni sąsiedzi ludności „późno-łużyckiej”

Czy wschodnią część ludności pozostałej po kulturze łużyckiej można wiązać z ludami Neuroi/Neurów i Budynoi/Budynów, znanymi „ojcu historiografii” greckiej Herodotowi (ok. 485 do 425 p.n.e.) na północ od Scytów nadczarnomorskich – trwają między historykami spory. Herodot przedstawił w IV księdze swoich „Dziejów” wydarzenia z lat wyprawy perskiej Dariusza I na Scytów ok. 513 r. p.n.e. Pisze on, że na północ od kraju Scytów Oraczy, czyli w dorzeczu Hypanisu/Bohu, a na zachód od Borystenesu/Dniepru, żył – wysunięty najbardziej na zachód – lud Neurów. „Neurowie mają scytyjskie zwyczaje. Na jedno pokolenie przed wyprawą Dariusza spotkało ich to nieszczęście, że musieli swój kraj opuścić z powodu węży. Mnóstwo ich wylęgło się w ich kraju, a jeszcze więcej wtargnęło z wyżej [na północ – RA] położonych pustynnych[bezludnych – R.A.] okolic, tak, że wreszcie, udręczeni tą plagą, opuścili ojczyznę i zamieszkali u Budynów”.

           Można się zastanowić, czy opis Herodota nie oddaje w zniekształconej formie zjawisk, które dotknęły ok. 540 r. p.n.e. wschodnią ludność połużycką w wyniku przechodzenia klimatu od subboreoalnego do subatlantyckiego? Część Neurów pozostała jednak w dawnych siedzibach lub powróciła po jakimś czasie na swoje ziemie, bo ok. 513 r. p.n.e. przybyli do nich posłowie Scytów. Wtedy bowiem, zagrożeni przez Persów Dariusza I Scytowie doprowadzili do opisanej przez Herodota narady z udziałem „królów” Taurów, Agatrysów, Neurów, Androfagów, Melanchlajnów, Gelonów, Budynów i Sauromatów. Pomocy Scytom postanowili udzielić Budynowie i Gelonowie oraz – spokrewnieni z nimi – indoirańscy Sauromaci. Neurowie wraz z pozostałymi ludami chcieli zachować neutralność, chyba, że Persowie ich zaatakują. Z relacji Herodota wynika, że działania wojenne dotarły jednak do kraju Neurów: „(…) ponieważ Dariusz w pościgu nie ustawał, Scytowie wedle poprzedniego postanowienia uciekali na terytorium tych, którzy odmówili im przymierza, i to naprzód do ziemi Melanchlajnów. Wtargnięcie Scytów i Persów wprawiło ich w popłoch; następnie Scytowie wskazali wrogowi drogę do kraju Androfagów; a gdy i tych wystraszyli, wnieśli taki sam zamęt do kraju Neurów, stąd zaś uciekli chyłkiem do Agatyrsów. Agatyrsowie, widząc sąsiadów swych uciekających w popłochu przed Scytami, zanim ci jeszcze do nich wpadli, wysłali herolda i zakazali im wkraczać w granice swego kraju, zapowiadając, że jeżeli spróbują wtargnąć, naprzód z nimi będą musieli walczyć. Po tej zapowiedzi ruszyli Agatyrsowie na obronę swych granic, zamierzając powstrzymać najeźdźców. A Melanchlajnowie, Androfagowie i Neurowie, po wtargnięciu do nich Persów wraz ze Scytami, nie stawiali oporu, lecz zapominając o swych groźbach uciekali w nieładzie, ciągle w kierunku północnym na pustynię. Scytowie więc nie przybyli już do Agatyrsów, którzy im tego zabronili, tylko z kraju Neurów zwabili Persów do własnego.”

Co wynika z tego opisu? Po pierwsze: wiadomo, że wyprawa Dariusza posuwała się wzdłuż zachodniego wybrzeża Morza Czarnego na północ. Za Istrem/Dunajem i Tyrasem/Dniestrem Scytowie odciągali Persów od centrum swoich terytoriów, a więc cofając się na północ lub północny-zachód. Szlaki na tych terenach wiodły wzdłuż rzek, dlatego posuwali się w górę Tyrasu/Dniestru i Hypanisu/Bohu. Jednocześnie pustoszyli ziemie kolejnych plemion, które odmówiły im pomocy. Po dotarciu do Neuroi – spustoszyli ich kraj i próbowali się przebić do krainy Agatyrsów. Według Herodota „Agatyrsowie są ludźmi żyjącymi najwykwintniej i noszą na sobie najwięcej złotych ozdób. Kobiety są u nich wspólne, aby wszyscy między sobą byli braćmi i krewnymi i nie żywili nawzajem ani zazdrości, ani wrogości. W innych swych zwyczajach zbliżają się do Traków”. Wiadomo, że Agatyrsowie zamieszkiwali Siedmiogród. Oznacza to, że ziemie Neuroi na południowym zachodzie sięgały do jego granic! „Ojciec historiografii” wystarczająco dokładnie określa też dwa punkty na pograniczu scytyjsko-neuryjskim. Jednym z nich miało być jezioro, z którego jakoby wypływał Tyras/Dniestr, zachodnia granica osiedlenia Sarmatów. Dziś to teren na pograniczu ukraińsko-polsko-słowackim. Wówczas – najpewniej pod wpływem zmian klimatycznych – teren zabagniony. Jest to spójne z ustaleniami archeologicznymi, bo mniej więcej u źródeł Dniestru, pojawia się granica między grupą tarnobrzeską archeologicznej kultury łużyckiej a strefą oddziaływań kultury scytyjskiej. Drugi z punktów orientacyjnych Herodota znajdował się na północ od źródeł Hypanisu/Bohu, bo same źródła tej rzeki miały się znajdować jeszcze po stronie scytyjskiej. Być może chodzi o rejon bagien Prypeci. Z tak określonymi ich siedzibami można łączyć archeologiczną kulturę miłogradzką, rozwijającą się od rzeki Horyń po Sejm. Podczas prac archeologicznych na terenie grodziska miłogradzkiego odkryto domy typu półziemiankowego i wznoszone na słupach naziemne. Znaleziono w nich kości zwierząt domowych, odciski ziaren zboża, rozcieracze, sierpy, paleniska z kamieni, oraz bransolety z brązu i srebra wskazujące na kontakty z Zachodem i Południem. Twórcy tej kultury, Neurowie, byli Prasłowianami lub Prabałtami, czyli przedstawicielami znanej z językoznawstwa tzw. wspólnoty bałtosłowiańskiej. Taka ich lokalizacja świadczyłaby o znacznej liczebności tego ludu, sąsiadującego na zachodzie z podległą wpływom scytyjskim grupą tarnobrzeską kultury łużyckiej.


Kurhany kujawskie - WIETRZYCHOWICE

W górę, czyli na północ i północny-wschód od Neuroi miały się ciągnąć niezamieszkałe stepy, które jednak w wyniku zmian klimatycznych w późniejszych wiekach porosły puszczami. Na wschód od Neuroi mieli siedziby Androfagoi/Androfagowie (Ludożercy), Melanchlajnoi/Malanchlajnowie (Czarno Ubrani) i Budynoi/Budynowie, do których – jak pisał Herodot – około 540 r. p.n.e. przeprowadziła się część Neuroi. Co to oznacza? Neuroi byli najpewniej spokrewnieni z nimi, a nie z Androfagoi i Melanchlajnoi. Siedziby Budynów Herodot lokalizuje następująco: „Przekraczając rzekę Tanais, wchodzi się już nie do kraju scytyjskiego, lecz pierwsza część terytorium należy do Sauromatów [Sarmatów – RA], którzy począwszy od najdalszej zatoki Jeziora Meockiego ku północy zamieszkują przestrzeń piętnastu marszów dziennych, ogołoconą zupełnie i z dzikich, i z owocowych drzew. Nad tymi zajmują drugą część Budynowie, ziemię w całości gęsto zalesioną wszelakimi drzewami”. Tanais to dzisiejszy Don, Jezioro Meockie – Morze Azowskie. Obszar na północ od nich – Powołże. Według Herodota Budynowie „tworzą wielki i liczny lud, mają wszyscy bardzo niebieskie oczy i ognistego koloru włosy. W ich kraju istnieje miasto zbudowane z drzewa. Nazwa miasta brzmi G e l o n o s, a jego mur z każdego boku długi jest na trzydzieści stadiów; jest przy tym wysoki i cały z drzewa. Drewniane są też ich mieszkania i świątynie. Są tam faktycznie świątynie helleńskich bogów, po helleńsku zaopatrzone w drewniane posągi, ołtarze i kaplice; obchodzą też na cześć Dionizosa co trzeci rok uroczystość i święcą bakchanalie”.

Miasto Gelenos, utożsamia się z grodem Bielskoje, w którego wykopaliskach odkryto ślady kultu Dionizosa. Nad środkowym Donem kultura Budynów połączyła się z kulturą Scytów, czego ślady odnajduje się m. in. na cmentarzyskach kurhanowych w Czastach czy Mastiugińskich kurhanach pod Russkają Trostianką. Ich grodziska i osady na prawym brzegu Donu były miejscami stałego zamieszkania lub miały charakter refugialny, ucieczkowy: służyły ludności przyległych osad, jako schronienie w razie niebezpieczeństwa. Badania archeologiczne na ich terenie wykazały, że domy miały konstrukcje szkieletowe, a budowane były z wyplatanych z trzciny ścian pokrywanych glinianą polepą. Znajdowały się w nich otwarte paleniska gliniane. Od Scytów-królewskich, Scytów-koczowników różnili się formą pochówku: najczęściej znajdował się on pod nasypem, w jamie otoczonej pierścieniem ziemnym i z drewnianym pomostem wspartym na słupach. Zdarzały się też jamy zwykłe, jamy z korytarzem, mające wylot na poziomie gruntu i jamy z komorami grobowymi, w których składano zmarłego. Najbogatsze pochówki arystokracji plemiennej datowane są na V i IV wieku p.n.e. W terminologii Herodota Budynoi należeli do Scytów-oraczy, Scytów-rolników. Plemiona tak przez niego określane to ludy rolnicze podporządkowane Scytom Królewskim politycznie i gospodarczo, które były potomkami ludności indoeuropejskiej różnych lokalnych kultur archeologicznych znanych ze schyłku epoki brązu i początków epoki żelaza. Powiązania Budynów z Neurami mogą wskazywać, że Budynoi należeli do wschodniej grupy ludów tworzących wspólnotę bałto-słowiańską, czyli wschodnich Prasłowian. Neurowie zaś – to zachodni i przyszli południowi Prasłowianie.

Sytuacja na wschodzie przyszłych ziem polskich w czasach, które opisał Herodot w „Dziejach”, odpowiada fazie dezintegracji kultury łużyckiej, kiedy od północy na znacznej części tych ziem rozprzestrzeniała się kultura pomorska (wejherowsko-krotoszyńska). Jak wynika z wykopalisk wśród archeologicznej kultury pomorskiej ludność podtrzymująca kulturę łużycką utrzymywała się już tylko wyspowo w niektórych rejonach Małopolski i Śląska, w zachodniej Wielkopolsce, na Ziemi Chełmińskiej, a głównie w Polsce południowo-wschodniej. Tam trwały, pozostając pod silnym wpływem kultury scytyjskiej, grupy późnołużyckie: tarnobrzeska, wysocka (pod Lwowem i na Podolu) i wołyńska. Najprawdopodobniej przedstawiciele tych kultur właśnie byli zachodnimi sąsiadami Neuroi, których dotyczy tekst Herodota. Ucieczka przed Scytami i ścigającymi ich Persami mogła ich zaprowadzić na teren ludności obu tych grup kultury łużyckiej. Świadectwem tego wydarzenia może być stwierdzony archeologicznie fakt, że na terenie wschodniej części Górnego Śląska i w zachodniej Małopolsce grupa górnośląsko-małopolska kultury łużyckiej cofała się w poł. VI w. p.n.e. pod naporem ze wschodu. A na wschodzie grupa ta sąsiadowała z grupą tarnobrzeską kultury łużyckiej, zamieszkującą w dorzeczu Wisły, oraz dorzeczach Sanu i Wisłoki. Od południowego wschodu grupa tarnobrzeska dostała się w strefę wpływów scytyjskich i graniczyła z kulturą miłogardzką (od VI do III w. p.n.e.), którą można utożsamiać z Prasłowianami. Napór Scytów, a później ich walki z Persami spowodował wyraźne poruszenie w łańcuchu tych grup ludności.

Na wschodzie tego łańcucha grup ludności o różnych kulturach przez dłuższy czas trwało oddziaływanie ludów podporządkowanych indoirańskim koczownikom. Wpływ ludów indoirańskich na plemiona Prasłowian odbywał się dzięki indoeuropejskiemu pochodzeniu, wzbogaconemu przez doświadczenia życia na wspólnym terytorium. Wprawdzie przodkowie Słowian nie przejęli większości nazw bóstw indo-irańskich, jednak uchwytny jest związek językowy w niektórych wątkach rytualnych i mitologicznych. Podobnie jak indo-irańscy Scytowie i Sarmaci przyszli Słowianie dokonali „swoistej rewolucji religijnej” (Jakobsen), zamieniając *diēus, czyli protoindoeuropejski termin na pojęcie „nieba” i „boga jasnego nieba”, słowem oznaczającym najpierw „chmurę”, czyli po irańsku „nebah” (słowiańskie „nebo”, polskie „niebo”). Pochodzący od *diēus przymiotnik *deivos w innych językach indoeuropejskich oznaczał to co niebiańskie, boskie, natomiast u indo-irańczyków i Słowian – istoty dziwne, zdumiewające, demoniczne (irańskie „daeva”, słowiańskie „divь”, „divožena”, czy polskie – dziwożona). Tak ludy irańskie jak i słowiańskie terminów „baga” i „bog” używają na oznaczenie „bogactwa”, „dóbr” i ich nieziemskiego rozdawcy: „boga” (w inskrypcji króla perskiego Dariusza „bagahja radi”, czyli tak jak w rosyjskim „boga radi” – dla boga). Podobnie – irański „rāy” (promieniowanie niebiańskie, szczęście, bogactwo) i słowiański „rajь”,  irańskie „ver”, słowiańskie „vĕra” i polskie „wiara”, jako „wybór religijny między dobrem a złem, a potem wierzenie w ogóle” (A. Gieysztor). Dalej – idea świętości, to co nadane przez nieziemską dobra istotę: irańskie „ςpenta”, słowiańskie „svętь”, polskie – święty, czy nawet litewskie „ąventas”. W zakresie czynności religijnych: irańskie „zaothra” – libacja sakralna, słowiańskie – žьrtva, staropolski „żyrzec”, ofiarnik; wzywać (boga) – irańskie „zavaiti” i słowiańskie – „zьvati”; używać znaków, pisać – staroperskie „paisati”, słowińskie „pьsati”; pokutować, kajać się – irańskie „ćikyat”, słowiańskie „kajati”; okazywać bojaźń, bać się (boga) – indyjskie „bhŕyate”, słowiańskie „bojati se”; czy chronić – irańskie „niharnte”, słowińskie „chraniti”. Inne określenia wywodzące się z obrządków religijnych to: ognisko, góralska watra – irańskie „ātar”, słowińskie „vatra”; kopiec nagrobny, mogiła – irańskie „mag”, słowiańskie „mogyla”; góra, kiedyś miejsce święte – irańskie „girin”, słowiańskie „gora”. Słowa związane ze zdrowiem, np. goić – irańskie „gayā” (zdrowie), słowiańskie „goiti”, zdrów – irańskie „drva”, słowiańskie „sьdarvь”, czy chory – irańskie xvare (czyt. „chware”, uszkodzenie ciała), a słowiańskie „chvorь”. Z zakresu moralności: wstyd – irańskie „fsarama”, słowiańskie „sьromь”, mądry – irańskie „mọdran” (ten, który zna formuły religijne), słowiańskie „mọdrь”.
Pojęcia te – podobnie jak kilka innych, związane są z tym, co bliskie kultom religijnym lub funkcjom kapłańskim. Pozwala to przyjąć, że w tym zakresie przodkowie Słowian najbardziej ulegali wpływom indo-irańskich Scytów, a następnie Sarmatów od ok. VI w. p.n.e. do IV w. p.n.e.
Zachodnia część ludności „późno-łużyckiej” i jej sąsiedzi

Na zachód od cofającej się po najeździe Scytów grupy górnośląsko-małopolskiejod poł. VI w. p.n.e. w dorzeczu Odry trwała na późniejszych Łużycach, części Saksonii, Dolnego Śląska i Brandenburgii archeologiczna grupa białowicka kultury łużyckiej. Na północ od niej po obu stronach Odry przy ujściu Warty cofała się pod naporem pragermańskiej kultury jastorfskiej grupa górzycka. Pas zachodnio- i południowo-wschodni kultury łużyckiej kurczył się w ciągu V w. pod naporem pragermańskiej kultury jastorfskiej – od zachodu i rodzimej pomorskiej – od północy. Od południa ograniczały ją Karpaty, a za nimi – napór od V w. staroceltyckich ludów wschodniej kultury halsztackiej. Na tak ograniczonym obszarze, poddawana wielokierunkowym naciskom, ludność podtrzymująca przedkimeryjskie tradycje indoeuropejskiej kultury łużyckiej różnicowała się etnicznie. Zwłaszcza na zachodnich jej krańcach widać wpływy ludności celtyckiej i pragermańskiej, ale także – być może – etrusko-wenetyjskiej (u ujścia Soławy do Łaby – podobne do Pomorza Wschodniego pochówki w urnach domkowych i twarzowych).
W IV i III w. p.n.e. silne, sięgające aż na Kujawy oddziaływanie wpływów kultury celtyckiej z południa (tzw. latynizacja) – poprzez kontrolowanie „szlaku bursztynowego” – wpłynęło na ukształtowanie się na przyszłych ziemiach polskich dwóch nowych kultur archeologicznych: przeworskiej i oksywskiej. Celtycka latenizacja wywarła w tym czasie wpływ również na ludność kultury jastorfskiej w dorzeczu Łaby, ludy zamieszkujące półwysep Jutlandzki i południową Skandynawię, a na wschodzie – na kulturę Poionesti-Łukaszewka na Mołdawii i w Besarabii oraz na kulturę zarubiniecką w środkowym i górnym dorzeczu Dniepru.

W III w. nasilił się jednak jeszcze jeden kierunek wpływów w kulturach archeologicznych na ludność przyszłych ziem polskich, łączony za pośrednictwem greckich i rzymskich źródeł z wędrówkami ludności wczesnogermańskiej. Pod koniec III w. p.n.e. na wybrzeżach Morza Czarnego, nad dolnym Dunajem pojawili się celto-germańscy Bastarnowie, a nieco później – Skirrowie. Śladem archeologicznym wędrówki pierwszych przez tern późniejszych Czech jest nawiązująca do tradycji celtyckich, ale też kultury jastorfskiej znad środkowego dorzecza Łaby – tzw. grupa kobylańska. Na terenie późniejszej Besarabii i Mołdawii – kultura Poienesti-Łukaszewka, w której występują związki z kulturą jastorfską, Półwyspem Jutlandzkim, a – w mniejszym stopniu – z kulturą przeworską.


Popielnica (replika) datowana na III-IV wiek n.e. (kultura przeworska),
odnaleziona w 1936 roku na stanowisku archeologicznym w Białej
w województwie łódzkim.
Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi.


Kultura przeworska wytworzyła się z kultury pomorskiej i jej odgałęzienia wschodniego: kultury grobów kloszowych w wyniku procesów „latenizacji” w końcu III i na początku II w. p.n.e. Wskazuje na to głównie częściowe pokrywanie się zasięgu jej osadnictwa oraz ciągłość użytkowania niektórych cmentarzysk. Jednym z jej najsilniej rozwiniętych rejonów były Kujawy, silny ośrodek celtyckiej „latynizacji” w czasach kultury pomorskiej. Ciekawym rejonem jej występowania był Głogów, gdzie na małej przestrzeni sąsiadowała z grupą gubińską kultury jastorfskiej. Jej cmentarzysko w późniejszych Żukowicach dzieli od jastorfskiego w późniejszych Domaniowicach zaledwie 2 km, ale oba różnią się znacznie obrządkiem pogrzebowym, a częściowo – kulturą materialną. Na tej podstawie wnioskuje się, że należały do koegzystujących tam grup ludności nie tylko o różnych tradycjach kulturowych, ale też o różnym pochodzeniu. Jeszcze ciekawszy jest fakt, że w tym rejonie obie te grupy kulturowe użytkowały niektóre cmentarzyska poprzednio używane przez ludność kultury pomorskiej. Grupa gubińska wczesnogermańskiej kultury jastorfskiej zanikła przed połową I w. p.n.e., a teren przez nią zajmowany na około dwa wieki pozostał prawie całkowicie nie zaludniony. Na krótszy okres ten sam los dotyczył terenów Dolnego Śląska, gdzie wcześniej występowała kultura przeworska.


Autor: Roman Adler





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz