niedziela, 11 maja 2014

Słowiańska kapłanka o występie Donatana i Cleo na Eurowizji: "Seksizm? Kwintesencją słowiańskości jest seksualność"

– Chciałabym, by Donatan i Cleo wygrali Eurowizję. To jest przaśny festiwal piosenki "paździerzowej" i utwór "My Słowianki" jest do tego adekwatny. Oburzenie świadczy o tym, że nie mamy do siebie dystansu i nie potrafimy wyczuć ironii – mówi w rozmowie z naTemat Joanna "Żywia" Gacparska, kapłanka prowadząca starosłowiańskie obrzędy.



Po występie Donatana i Cleo na Eurowizji – Joanna "Żywia" Gacparska, kapłanka 
prowadząca starosłowiańskie obrzędy, dziwi się oburzeniu
Fot. Aleksandra Burska


Podobał się pani występ Donatana i Cleo na Eurowizji?


Tak, dlatego, że był zachowany w konwencji ludowej i folkowej, czyli takiej, jaką widzieliśmy już wcześniej w teledyskach Donatana. Ale ja w ogóle mam dość niejednoznaczny stosunek do jego twórczości. Z jednej strony bazuje na ludowości, słowiańskiej tradycji - widzimy piękne stroje ludowe, tradycyjne kobiece prace. Z drugiej, to wszystko jest mocno przeseksualizowane. Głębokie dekolty i ubrania są seksualnie sugestywne, wyglądają ładnie i ponętnie. Jednak gesty, jak polewanie się mlekiem, które ma sugerować mocne konotacje seksualne, są już wulgarne i według mnie przekraczają subtelną granicę.


To już seksizm?


Przesadne określenie. Ja bym mówiła raczej o epatowaniu seksualnością w wydaniu ludowym. Polewanie się wodą czy ruchy wykonywane podczas ubijania masła są dość dwuznaczne same z siebie. Ciężko przypisywać temu jakieś seksistowskie znaczenie.


Pani zdaniem Donatan robi dobrą robotą w kwestii promocji "słowiańskości" czy nie?


Znów nie odpowiem jednoznacznie. Na pewno dzięki jego teledyskom promowana jest ludowa kultura, np. wzornictwo, a robi się to w otoczce, która ma się podobać większości. Wiadomo, że w dzisiejszych czasach epatowanie seksualnością jest dobrym sposobem na przyciągnięcie uwagi. Generalnie, jeżeli ileś osób dzięki temu zainteresuje się tematyką ludową, to w porządku.


"Cycata, wytapetowana lala z czerwonymi pazurami, nabierająca do drewnianego wiadra wody" – nasza blogerka pisze, że Donatan utrwala taki wizerunek Słowianek.


Tutaj przemawiają kompleksy. Żaden inny kraj z zachodu Europy, który by wystawił taką reprezentację z takim utworem, by się tym nie przejmował. Jeżeli Austria wystawiła osobę transseksualną, to czy mamy Austriaków kojarzyć właśnie z takim wizerunkiem? Oczywiście, że nie.


Na ile ten wizerunek z "My Słowianki" jest zgodny z prawdziwym obrazem Słowianek?


Musimy rozróżnić pomiędzy wczesną słowiańszczyzną, kiedy kobiety niezamężne miały pozostawioną swobodę seksualną, a późniejszym okresem, kiedy ten aspekt seksualny był bardziej rozbuchany na wsi, gdzie żyło się bliżej natury. Ten wizerunek w klipach Donatana jest przerysowany, ale nie odbiega drastycznie od tego, co jest kwintesencją słowiańskości. A jest nią m.in. seksualność.


Uroda, atrakcyjność - to jest coś, czym należy "sprzedawać" słowiańskość za granicą?


Powiem tak: atrakcyjność sprzedaje się w każdym wydaniu, niezależnie od tego, czy są konotacje ze słowiańskością. Na pewno, jeśli Polska będzie kojarzona z młodymi pięknymi kobietami w ładnych strojach, to nie ma w tym nic złego. Dzisiaj słyszy się o tym, że na zachodzie Europy twórczość Donatana jest często kojarzona z pornografią i seksizmem. Ale z tego, co wiem, w Europie centralnej i wschodniej takich komentarzy raczej nie ma.


Joanna „Żywia” Gacparska

A jak postrzegane jest to w pani środowisku? Są głosy, że Donatan szkodzi tym, którzy odwołują się do słowiańskich tradycji?


Oczywiście, ale my w większości patrzymy z przymrużeniem oka. Jest to zabawna konwencja i cieszymy się, że budzi zainteresowanie słowiańską kulturą. Ale nie przywiązujemy do tego specjalnej wagi.


Może Donatan jest cyniczny. Wykorzystuje słowiańskość, by zrobić biznes?


Na pewno jest to pewien rodzaju wabik i aspekt słowiańskości jest wykorzystywany. Natomiast to, czy Donatan jest cynicznym graczem, nie ma dla nas większego znaczenia. Chciałabym, by wygrał Eurowizję. To jest przaśny festiwal piosenki "paździerzowej" i ten utwór jest do tego adekwatny. Oburzenie świadczy o tym, że nie mamy do siebie dystansu i nie potrafimy wyczuć ironii.


Autor: Michał Gąsior






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz